Drodzy czytelnicy,
Dostaje regularnie od Facebook'a bany za moje publikacje, nawet sprzed roku lub wielu miesięcy. Znikają niektóre posty ze strony. Do tego miałem urlop i nie miałem jak pisać. W tej chwili przechodzę przez kolejnego podwójnego 30-dniowego bana. To przykre, że stosuje się tak chamską cenzurę i na niespotykaną wcześniej skalę łamie się prawa wolności słowa, swobodnego przepływu myśli. Co mnie najbardziej przeraża, to na tak wielką skalę rozpostarta cenzura, supresja i kampanie oczerniające nawet czołowych lekarzy pierwszego kontaktu, lekarzy ICU, wirusologów, pulmonologów-klinicznych, epidemiologów, patologów i wakcynologów. Cenzura jest największą oznaką słabości, stąd tak dramatyczne próby jej zastosowania. Czytałem kiedyś w jaki sposób w państwie Tajwan, wychwytują wcześniej zagrożenia pochodzące od rządu Chin. Patrzą tam gdzie jest wymierzona największa cenzura, ponieważ to okazuje się najczęściej z czasem najbliższe prawdy. Myślę, że obecnie jesteśmy świadkami takiej właśnie sytuacji.W temacie pandemii dzieje się tak wiele, mam bardzo dużo materiałów do analizy. Zakładam, że będzie się działo znacznie więcej, dlatego będę przyglądał się sytuacji i dzielił się swoimi przemyśleniami i wątpliwościami dla wszystkich zainteresowanych. Jeśli nie tutaj, to na blogu. Zobaczymy ile ten post utrzyma się na stronie. Według fact-checkerów FB, analizy i cytowanie publikacji naukowych jest niezgodne ze standardami społeczności, bo jest zagrożeniem dla ludzkiego życia. To jest jak dwójmyślenie z Orwella. Jest całkiem odwrotnie to cenzura jest największym zagrożeniem dla ludzkiego życia w tym ujęciu. Szczególnie jeśli dotyka publikacji i danych naukowych dotyczących skutecznego leczenia.
Dzieją się rzeczy w które nie mogę uwierzyć. Jeszcze 5-10 lat temu byłyby one nie do pomyślenia i nie do zaakceptowania. Nazywano wiele z nich teoriami spiskowymi. Do granic możliwości nagięto zasady bioetyki i wykorzystuje się naukę, aby uzasadnić najbardziej absurdalne działania w historii medycyny. Rzeczywistość naturalna jest coraz bardziej zakłamywana na rzecz tej agendy, ponieważ nie mam już złudzeń po wszystkim co widziałem, co do tego, że mamy do czynienia ze skoordynowanymi działaniami, w których dbanie o zdrowie człowieka i populacji, jest raczej na ostatnim miejscu.
Tak jak pisałem, że należało się tego spodziewać, trwa obecnie ogromna kampania, która ma za zadanie oczernić skuteczne leki na COVID-19 oraz zniesławić ludzi, którzy ich używają. Są to bardzo prymitywne próby, które przeczą obserwacjom rzeczywistości oraz danym zbieranym przez lekarzy-klinicystów oraz badaczy EBM na całym świecie. Są tysiące lekarzy, którzy stosują z powodzeniem wielolekowe protokoły leczenia zespołu objawów zwanych COVID-19. Jeśli gdzieś czytam, że ktoś małpuje żenująco słabą informacje od CDC i nazywa iwermektynę "lekiem dla koni lub krowy" i "ludzie nie powinni jej stosować, bo nie są końmi i krową", to już wiem, że mam do czynienia z kimś co najmniej uprzedzonym, nieobiektywnym, trollem lub zahipnotyzowanym. Pisałem już wielokrotnie o iwermektynie i przedstawiłem przekonujące dowody na to, że jest ona skuteczna. Jeśli miałbym obecnie szukać gdzieś obiektywnych i wysokiej jakości informacji o skutecznych lekach i protokołach medycznych w leczeniu COVID-19 to zwróciłbym się do czołowych lekarzy klinicznych, jednych z najczęściej publikowanych autorów w medycynie intensywnej terapii, ludzi z dekadami doświadczeń w ICU (oddziałach intensywnej terapii), którzy skupiają najlepszych medyków na pierwszej linii frontu leczenia. Do tych ludzi należą doświadczeni pulmonolodzy kliniczni medycyny intensywnej terapii np. FLCCC (https://covid19criticalcare.com/). Można poczytać co piszą o skuteczności iwermektyny:
Polecam również profil na twitterze Pierre Kory, jednego z czołowych obecnie lekarzy-klinicznych, pulmonologa ICU w leczeniu COVID-19 na świecie: https://twitter.com/PierreKory
Jest wiele publikacji randomizowanych oraz obserwacyjnych, które wskazują na korzystny efekt iwermektyny we wczesnym leczeniu COVID-19. Jeśli miałbym wybrać jedną z ciekawszych, to byłaby to następująca praca:
"Oral ivermectin for a scabies outbreak in a long-term care facility: potential value in preventing COVID-19 and associated mortality"; źródło: https://onlinelibrary.wiley.com/doi/10.1111/bjd.19821
Dlaczego uważam, że jest ciekawa? W objętym w badaniu domu opieki wybuchło ognisko świerzbu. Wszystkim pacjentom i osobom z kontaktu podano iwermektynę, aby zwalczyć świerzb oraz prewencyjnie dla reszty, która nie zdążyła zakazić się świerzbowcem. Jednocześnie ogłaszana jest pandemia COVID-19, który był rejestrowany w coraz większym stopniu, szczególnie w domach opieki. Autorzy publikacji bardzo starannie zebrali dane z tego domu opieki, którego 69 rezydentów i 52 pracowników dostało iwermektynę z powodu ogniska świerzbu. Zauważono, że żaden rezydent (średnia wieku 90 lat) przyjmujący iwermektynę nie rozwinął cięższych objawów COVID-19, nie było też żadnej hospitalizacji oraz zgonów w tej grupie. Mając szczegółowe dane wszystkich pacjentów i pracowników, autorzy następnie porównali je z danymi innych domów opieki, które były możliwie najbardziej zbliżone do tego, gdzie podawano iwermektynę. Grupę kontrolną utworzono na podstawie danych z 45 podobnych domów opieki, w których łącznie mieszkało 3062 rezydentów (średnia wieku 86 lat). Spośród nich u 22.6% stwierdzono infekcję COVID-19 ze śmiertelnością 4.9%. Mimo, że można się do kilku elementów badania przyczepić (np. szukanie pasujących do algorytmu domów opieki, nie jest do końca prawdziwą randomizacją grupy kontrolnej), to uważam, że jest to bardzo fajna i dobrze zaprojektowana praca. Autorzy dodatkowo przeprowadzili analizy in-vitro i wygłosili bardzo zrównoważoną konkluzję. Jego mocną stroną jest odkrycie korzystnego efektu dla iwermektyny, kiedy użyto jej w zupełnie innym celu klinicznym (eradykacja ogniska świerzbu). Sprawiło to, że zarejestrowany efekt terapeutyczny iwermektyny w kierunku COVID-19 miał jeszcze mocniejszą wagę, ponieważ nikt z przyjmujących nie oczekiwał żadnego efektu leczniczego w stosunku do COVID-19, co prawdopodobnie istotnie zmniejszyło widełki efektu placebo.
Jeszcze jedna praca, która ostatnio wpadła mi w ręce to:
"Ivermectin as a SARS-CoV-2 Pre-Exposure Prophylaxis Method in Healthcare Workers: A Propensity Score-Matched Retrospective Cohort Study"; źródło: https://www.cureus.com/articles/63131-ivermectin-as-a-sars-cov-2-pre-exposure-prophylaxis-method-in-healthcare-workers-a-propensity-score-matched-retrospective-cohort-study
Publikacja peer-review. Niestety tylko retrospektywne badanie kohortowe, niemniej wykonane starannie i przeprowadzone wśród pracowników systemu ochrony zdrowia. Zauważono znaczący korzystny efekt protekcyjny iwermektyny 1.8% w porównaniu do 6.6% w grupie kontrolnej (p = 0.006), co wiązało się z redukcją ryzyka infekcji na poziomie 74% (95% CI / 0.10-0.71).
Z kolei wiele tych korzystnych dla iwermektyny raportów znalazło potwierdzenie w publikacji, która wykazała znaczący wpływ leku na niższe miana wirusa u przyjmujących iwermektynę; źródło: https://www.medrxiv.org/content/10.1101/2021.05.31.21258081v1
Ciekawa sytuacja ma miejsce w Japonii. Haruo Ozaki, szef Tokyo Metropolitan Medical Association zwołał konferencję prasową, na której zarekomendował niezwłoczne użycie przez lekarzy iwermektyny w związku z rosnącymi przypadkami COVID-19. Zastosowanie iwermektyny na COVID-19 u ludzi wsparł również odkrywca leku, prof. Satoshi Omura, który dostał zań nagrodę Nobla z medycyny. Ozaki zwrócił się do rządu, aby zaaprobował użycie iwermektyny oraz przeciwzapalnego sterydu deksametazonu w leczeniu COVID-19, głównie aby już na poziomie medycyny rodzinnej i domowej zmniejszyć prawdopodobieństwo rozwinięcia się poważniejszych symptomów; źródło: https://www.nikkei.com/article/DGXZQOFB25AAL0V20C21A1000000/
Japońscy lekarze zaczęli donosić o wysokiej skuteczności leczenia iwermektyną. Nawet w TV pojawił się Dr Kazuhiro Nagao, szanowany profesor medycyny, który zakomunikował, że leczył iwermektyną w swojej klinice 500 pacjentów z COVID-19 ze 100% skutecznością. Wszystkie tego typu doniesienia lekarzy z głównego frontu walki, nawet jeśli zebrane w publikacje, dla niektórych osób jednak się nie wydarzyły i nie ma sensu nawet na nie splunąć, bo nie były to badania randomizowane z kontrolą.
Chciałbym tylko przypomnieć, że dowody obserwacyjne również są istotne. Może mniej istotne wagowo w porównaniu do RCT, ale to obserwacje stały się podwalinami dla rozwoju wszelkich nauk przyrodniczych. Gdyby nie obserwacje dawnych przyrodników oraz dane obserwacyjne i anegdotyczne zbierane sumiennie przez dawnych lekarzy, to nie nastąpiłby rozwój nauk biologiczno-medycznych, byłyby one poważnie wykastrowane z komponentów empirycznych. Do dziś dowody empiryczne, obserwacyjne i logiczna analiza dowodów anegdotycznych stoją u podstawy odkrywania np. nowych gatunków roślin i ich właściwości medycznych. Nie jednemu badaczowi podczas badań terenowych w lasach deszczowych wiedza ta uratowała życie. Ci gorliwi fani nauki, którzy agresywnie i lekceważąco odnoszą się do wszystkich badań obserwacyjnych, raportowych, uwzględniających anegdoty, zdają się kastrować swój światopogląd z wielu ciekawych danych, które nierzadko doprowadzają w nauce do ciekawych odkryć lub rysują interesujące korelacje. Zaobserwowałem również zadziwiającą prawidłowość. Najczęściej te osoby, co najgłośniej wyzywają innych od foliarzy, większość dowodów obserwacyjnych lub raportów anegdotycznych (np. o skutkach ubocznych szczepień mRNA) jest przez nich wyśmiewana, jednocześnie wymieniają się w swoich bańkach informacyjnych takimi samymi anegdotami (np. kto jak przeszedł COVID-19 lub jak wspaniale na niego zadziałało maskowanie twarzy czy też badania skuteczności masek oparte na retrospektywnych raportach anegdotycznych gdzie dane zbierano przykładowo od maja do września, czyli w czasie najmniejszego peaku infekcji związanych z sezonowością) i faworyzują te, które potwierdzają wyznawany światopogląd. Podobnie było z nagłaśnianiem każdego pojedynczego przypadku cięższego przebiegu COVID-19 u osób poniżej 50 roku życia, przy jednoczesnym bagatelizowaniem i wyśmiewaniem przypadków poważniejszego NOP u osoby zaszczepionej. Takie zachowania nagminnie obserwowałem podczas tej pandemii nawet na grupach naukowych. Próba zwrócenia uwagi na tego typu dysonanse kłócące się przecież z obiektywizmem naukowym, kończyła się blokadami i wyzwiskami od "foliarzy".
Ze smutkiem muszę stwierdzić, że to wygląda jakby był kult scjentyzmu, czyli quasi-religii opartej na zdogmatyzowanej interpretacji nauki, na którą to "obiektywną" interpretacje mają wpływ czynniki pozanaukowe w różnym stopniu np. polityczne, finansowe, konflikty interesów, oszustwa, presja polityczna, manipulacje w danych. Gdzieś obok mamy natomiast realną rzeczywistość naturalną, w której uczciwa nauka próbuje bezstronnie, obiektywnie w jakikolwiek skuteczny sposób uchwycić i wyekstrahować z tego torusa zmiennych, jakieś bardziej stałe funkcje danych. Od wielu lat te dwa światy się ze sobą przenikały i byliśmy nieraz przez autorytety naukowe ostrzegani, że scjentyzm i pieniądze różnych grup interesów, dużych koncernów i sponsorów deprawują naukę i doprowadzają do coraz większych wypaczeń. Pandemia drastycznie przyspieszyła proces ujawnienia tych wszystkich mechanizmów, których doskonały przykład jest widoczny w cenzurze i kampaniach wymierzonymi w tanie i skuteczne protokoły leczenia. Nie muszę chyba dodawać jakie miało to konsekwencje dla tych wszystkich pacjentów, którzy nie mieli dostępu do skutecznych form terapii.
Szkoda, że nie pisze się już tyle o Indiach, którymi jeszcze nie tak dawno straszono ludzi na całym świecie. Tam gdzie wdrożono odpowiednie protokoły leczenia (iwermektyna, HCQ, azytromycyna/doksycyklina, cynk, witaminy), opanowano pandemie nawet w najbardziej zagęszczonych populacyjnie regionach np. Delhi, czy Uttar Pradesh, który jest obecnie liderem światowym jeśli chodzi o kontrolę COVID-19 właśnie dzięki wczesnemu leczeniu. Wszyscy z symptomami są testowani i wydaje im się zestawy do leczenia domowego zawierające m.in. iwermektynę i dokładne instrukcje stosowania. Jest to najbardziej logiczny system, ponieważ skuteczne leczenie na poziomie domowym / ambulatoryjnym daje szansę na drastyczne (co widać w danych) ograniczenie ryzyka rozwoju poważniejszych objawów chorobowych, a tym samym redukcję obciążenia szpitali. Bardzo bym sobie życzył tego, aby nasz rząd rozważył przekierowanie choć części pieniędzy wydanych na loterie, hulajnogi, testy ludzi bezobjawowych i reklamy szczepień w mediach czy festynach, na działania podobne, do tych, które zostały wdrożone przez władze Uttar Pradesh i pozwoliły na uzyskanie kontroli nad sytuacją pandemiczną. Zresztą niemal wszędzie gdzie szeroko wdrożono odpowiednie protokoły leczenia lub zapewniono ludziom dostęp do leków przeciwwirusowych, obserwuje się bardzo podobne korelacje, związane z ostrym spadkiem hospitalizacji, zgonów i objawowych przypadków.
Polecam zapoznać się z kontem analityka, który na bieżąco monitoruje tego typu korelacje w danych: https://twitter.com/jjchamie
Powinniśmy od początku większą uwagę poświęcić lekom przeciwwirusowym, ponieważ w tej chwili tylko one są w stanie skutecznie ucinać transmisje, zmniejszać miano wirusa i zwiększyć nasze szanse na uzyskanie wystarczającej kontroli sytuacji epidemicznej. Taka iwermektyna blokuje wszystkie istotne molekularne mechanizmy stojące za patofizjologią SARS-CoV-2. Iwermektyna bezpośrednio hamuje szlak NF-kb, STAT-3 i pośrednio hamuje PAK-1 poprzez zwiększenie jego degradacji za pośrednictwem ubikwityny, do tego hamuje zarówno imporynę a-b, jak i receptory KPNA-1, powodując naturalne uwalnianie przeciwwiursowego IFN. Iwermektyna hamuje również wirusowe RdrP (RNA-zależna pomimeraza RNA), odpowiedzialną za replikację wirusa. Aktywacja szlaku NF-kb i STAT-3 ma kluczowe znaczenie w patogenezie i następstwach COVID-19. Białka takie jak imporyna i KPNA pośredniczą w transporcie jądrowym białka wirusowego i późniejszej sygnalizacji IFN. Białka SARS-CoV-2 (ORF-3a, NSP-1 i ORF-6) bezpośrednio blokują sygnalizację IFN, powodując że otaczające komórki stają się nieświadomymi ofiarami infekcji. Iwermektyna działa na wszystkie wymienione tutaj mechanizmy wirulencji; źródła:
1. https://www.nature.com/articles/s41429-021-00430-5
2. https://www.nature.com/articles/s41429-020-0336-z
Poza tym COVID-19 charakteryzuje się bardzo dużą rozpiętością objawów. Nie wiadomo w ilu faktycznie przypadkach odpowiedzialny był za nie słynny wirus, a nie przykładowo wirusy grypy, RSV lub inne koronawirusy, pomimo pozytywnego wyniku testu rt-PCR na wirusa SARS-CoV-2. Obecnie powoli zaczyna się badać za ile zgonów i infekcji COVID-19, odpowiedzialny był faktycznie słynny wirus. Należy niezwłocznie zacząć czyścić dane epidemiologiczne. Sam wirus SARS-CoV-2 z białkiem kolca S1 wywołuje objawy głównie naczyniowe. Patologie płucne są raczej następstwem nadmiernego utleniania, skracania telomerów i nadekspresji cytokin, które uszkadzają pęcherzyki płucne. Białko S1 zachowuje się jak toksyna śródbłonka, dodatkowo istnieją dane sugerujące, że przyspiesza starzenie organizmu przez akcelerację wieku biologicznego i istotną redukcję telomerów. Jeśli ktoś miał pecha i faktycznie zakaził się tym wirusem, to w przypadku niewystarczającej odpowiedzi immunologicznej, obserwowano objawy związane z genetycznymi chorobami wieku dziecięcego lub starczego np. aktywacja chorób autoimmunologicznych, zatory, zakrzepy, degradacja ścian naczyń krwionośnych, mgła mózgowa, nasilenie procesów neurodegeneracyjnych. Obecnie rozważa się czy białko S1 nie promuje powstawania prionów, czyli białek zakaźnych o konformacji silnie patogennej w ustroju człowieka czy zwierzęcia, odpowiedzialnych za różne schorzenia neurodegeneracyjne. Jednym z markerów alarmujących jest ta publikacja: https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/32681865/
No i tutaj dochodzimy do prawdziwie niepokojącej kwestii. Nie wiadomo jaka jest faktyczna propagacja wirusa SARS-CoV-2 w populacji, jaka jest skala testów fałszywie pozytywnych oraz błędnych diagnoz. Na podstawie surowych, nieskalibrowanych i najpewniej zawyżonych danych COVID-19 wiązał się z 98% wskaźnikiem wyzdrowień ze wszystkich dotychczasowych przypadków na świecie, a wszystkie aktywne przypadki w 99.4% składają się z przypadków bezobjawowych lub łagodnych. Jest to dobra wiadomość. Oznaczać może, że COVID-19 jest kontrolowany przez naturalną odporność na poziomie populacji oraz że za wiele z tych infekcji odpowiedzialny jest np. wirus grypy lub inne wirusy cyrkulujące w naturze, które pokrywają się z gamą objawów przypisanych COVID-19. W rzeczywistości nie wiemy czy nie mamy przypadkiem do czynienia ze zwiększoną aktywnością wirusów sezonowych o zaostrzonej wirulencji przez presję immunologiczną narzuconą przez wdrożony na niespotykaną wcześniej skalę system lockdownów i sanitaryzmu, po raz pierwszy w historii naszej cywilizacji. Gdybyśmy wykonywali podobną liczbę testów na inne wirusy grypopochodne, z taką samą fiksacją z jaką skupiliśmy się na nowym koronawirusie, mielibyśmy dopiero faktyczne porównanie i realne liczby. Dla nas najlepiej jakby okazało się, że za większość przypadków klasyfikowanych jako COVID-19 odpowiedzialne były jednak inne wirusy, pokrywające się objawami, a ciężki przebieg i zgony były mniej lub bardziej związane z chaosem systemu ochrony zdrowia i supresją skutecznych protokołów leczenia, niżeli stycznością z białkiem S1 pochodzącym pierwotnie z Wuhan. Istnieją uzasadnione obawy, że nowy koronawirus jest efektem manipulacji w laboratorium i białko S1 jest szczytową funkcją badań nad manipulacjami koronawirusów i jest faktyczną bronią biologiczną lub zachowuje się jak broń biologiczna: przyspiesza starzenie organizmu, skraca telomery, atakuje naczynia krwionośne, promuje nadekspresję cytokin uszkadzających płuca oraz formowanie białek prionowych. Swoją drogą twierdzenia, że wirus nie istnieje i nie został wyizolowany zdają się być dezinformacją, która ma za zadanie dyskredytować inne wartościowe informacje stojące w opozycji do nachalnych narracji oficjalnych. Jeden z dowodów na udaną izolację wirusa SARS-CoV-2: https://www.pnas.org/content/117/13/7001?cct=2302
Zatem jeśli białko S1 zdradza cechy broni patogennej, to wybranie tej podjednostki jako antygen dla preparatów mRNA i adv-mRNA mogło być największym błędem w historii medycyny. O ile nie wiadomo jaka była rzeczywista propagacja wirusa SARS-CoV-2 w populacji, szczególnie w pierwszym roku pandemii, to już masowe podawanie ludziom preparatów, które zmuszają organizm do produkcji ciężkiej do policzenia (prawdopodobnie trylionów) białek S, wzorowanych na oryginale z Wuhan (być może pochodzącym z wycieku laboratoryjnego), może mieć ciężkie do oszacowania konsekwencje. Niestety przeglądając skutki uboczne wywoływane przez te szczepionki łatwo zauważyć wzór, czyli indukowanie patologicznych zmian w naczyniach krwionośnych i mózgu, zapalenia mięśnia sercowego, przyspieszanie biologicznego starzenia komórek przez uszkodzenie mitochondriów i nasilenie stresu oksydacyjnego, co skutkuje utlenianiem guaniny i skracaniem telomerów.
Okazuje się, że samo białko S1 jest bardzo aktywne biologicznie. Wywołuje niepożądane reakcje w organizmie. Może doprowadzić do uszkodzeń śródbłonków płuc, a także osłabienia funkcjonalności mitochondriów. Pseudowirus złożony z ekspresji jedynie białka S został zbadany na modelu zwierzęcym. Białko S obniża poziom ACE2 i osłabia bioprzyswajalność NO w śródbłonkach. Białko Spike może więc samodzielnie uszkadzać śródbłonki, co manifestuje się osłabieniem funkcji mitochondrialnych oraz aktywności syntazy NO w śródbłonkach. Jeśli ktoś będzie miał pecha to samo białko S indukowane przez preparat genetyczny może doprowadzić do uszkodzeń płuc lub kumulacji w organizmie np. w naczyniach krwionośnych, powodując różnego rodzaju zakrzepy, co zdaje się mieć miejsce w przypadku preparatów mRNA. Obserwujemy, że białko S zachowuje się jak toksyna śródbłonka, jest w stanie replikować się w sercu. Wykazano, że sam kolec S1 jest w stanie wywoływać patogenne zmiany w kardiomiocytach;
źródła:
2. https://europepmc.org/article/ppr/ppr232448
Podobne dane zaprezentował dr Pavel Solopov na
corocznym spotkaniu American Society for Pharmacology and Experimental
Therapeutics podczas Experimental Biology (EB) 2021, gdzie przedstawił swoje
badania na modelu transgenicznych myszy, którym podawano białko S1; źródło:
https://www.eventscribe.net/2021/EB2021/index.asp?presTarget=1644160
Genetycznie zmodyfikowane myszy, którym wstrzyknięto białko kolca, wykazywały
objawy podobne do COVID-19, które obejmowały ciężkie zapalenie, napływ białych
krwinek do płuc i oznaki burzy cytokin - odpowiedzi immunologicznej, w której
organizm zaczyna reagować, atakując własne komórki i tkanki, a nie tylko
zwalczać wirusa. Myszy, które otrzymały tylko sól fizjologiczną, pozostały
normalne.
Poważni i szanowani badacze (m.in. Montagnier, Bridle, Malone, Warren, McCullough) ostrzegali, że aktywność biologiczna i toksyczność białka S1 sprawia, że jego wybór na antygen w szczepionce mógł być kolosalną pomyłką. Byłoby to prawdziwą tragedią jeśli te obawy się potwierdzą. Należy monitorować teraz biorców szczepionek pod kątem patologii naczyń krwionośnych, serca, a także przyspieszonego starzenia się organizmu oraz chorób neurodegeneracyjnych w dłuższej perspektywie czasowej. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że ludzie obecnie podniecają się krótkoterminowymi danymi dotyczącymi tych preparatów, a zasadne obawy o długoterminowe skutki tej immuno-terapii genowej są nieznane. Do tego wychodzą na jaw coraz to bardziej niepokojące fakty związane np. z zanieczyszczeniami różnych partii, ale nie będę tutaj o nich póki co pisał.
W związku z tym myślenie co niektórych, że jeden lek załatwi sprawę jest dość niepoważne. Skoro mamy różne objawy, to najbardziej optymalnym podejściem będą protokoły wielolekowe, oddziałujące nie tylko na strukturę wirusa i jego mechanizmy wirulencji, ale również działające na naczynia krwionośne, neuroprotekcyjnie, antyprionowo oraz o korzystnym profilu hamowania procesów starzenia komórek i pozbywania się komórek zombie powstałych w wyniku akceleracji procesów starzenia (senolityki). Do tego leki powinny być dobrane tak, aby zależnie od obrazu klinicznego i objawów, mogły osiągać odpowiednie stężenia w płucach np. jonofory cynku (m.in. CQ i HCQ), polifenole, kwercetyna, sterydy wziewne podobne do budozenidu, im mniejsze cząstki w leku, tym łatwiej dotrą głęboko do płuc. Z tego co obserwuje w najbliższych latach ważne będą też leki rozrzedzające krew, antykoagulanty i ogólnie związki o działaniu przeciwzakrzepowym. Przypuszczam, że pokłosiem masowych kampanii szczepień będzie ogromne zapotrzebowanie na tego typu leki. W związku z tym radziłbym rządom zabezpieczyć dla swoich narodów odpowiednią ilość tego typu leków, ponieważ zwiększona skłonność do makro- i mikro-zakrzepów krwi jest niepokojącym wzorcem powtarzającym się po tych szczepieniach. Opisywane jest to obecnie szeroko w literaturze medycznej wraz z wieloma innymi problemami obserwowanymi w związku ze szczepieniem.
Zauważyłem, że w kręgach gorliwych zwolenników preparatów mRNA krążą dwa preprinty, które według nich są ostatecznym dowodem na to, że masowe kampanie szczepień szczepionkami profilaktycznymi w tle aktywnej pandemii wręcz ograniczają mutację wirusa SARS-CoV-2, a nie je potęgują. Tym samym ludzie ci wierzą, że te dwa preprinty są twardym dowodem, że nieszczelne preparaty profilaktyczne mRNA i adv-mRNA nie mają udziału w napędzaniu dynamiki ewolucyjnej pandemii. Przeczytałem zarówno te publikacje jak i ich argumenty i poraziło mnie całkowite niezrozumienie tematu przez ludzi wypowiadających taki kategoryczne opinie.
Oto dwa wspomniane preprinty:
1. https://www.medrxiv.org/content/10.1101/2021.08.08.21261768v1.full.pdf
2. https://www.medrxiv.org/content/10.1101/2021.07.01.21259833v1.full.pdf
Zanim szerzej skomentuje jedną z tych prac, dodam tylko, że wysnuwanie na podstawie tych prac wniosków kategorycznych, udających fakty ostateczne jest słabe, warto byłoby naprawdę dobrze wgryźć się w skomplikowane zagadnienie jakim jest epidemiologia i dynamika ewolucyjna pandemii COVID-19. Opinie jakie czytałem, niestety moim zdaniem świadczą o braku zrozumienia mechanizmów ewolucyjnych i takich zagadnień jak ucieczka immunologiczna oraz presja immunologiczna w kontekście zmian filogenetycznych w wirusie oraz trajektorii pandemii. Przede wszystkim należałoby wziąć pod uwagę, że problemem ucieczki immunologicznej i wyłaniania się immuno- i szczepionko-opornych wariantów nie są mutacje punktowe zachodzące w wirionie, ale presja selekcyjna mutacji w wąskim przedziale, na którą preparaty mRNA nakładają największą presję na poziomie populacyjnym. Mutacje punktowe to ogromna kategoria mutacji, które opisują zmiany w pojedynczym nukleotydzie RNA. To są różne typy mutacji w różnych miejscach, które zachodzą cały czas w warunkach naturalnych oraz indukowane są przez reakcje obronne gospodarza na wirus, kiedy dochodzi do mediowanej immunologicznie edycji RNA. To logiczne, że tam gdzie jest więcej szczepień liczba mutacji punktowych w genomie SARS-CoV-2 będzie mniejsza, ponieważ w wyniku presji immunologicznej na wąski target, który atakuje szczepionka (podjednostka S1), następuje selekcja wariantów, które będą zawierały konkretne mutacje ucieczki od przeciwciał dokładnie w tej podjednostce białka kolca S1. Dokładnie tego należałoby się spodziewać przy ucieczce immunologicznej, czyli rosnący trend konwergencji konkretnych mutacji ucieczki immunologicznej do ograniczonego zestawu epitopów związanych z białkiem S wirusa SARS-CoV-2. Trend ten zbiega się z masowymi szczepieniami i został bardzo dobrze udokumentowany przez epidemiologów molekularnych. Przykład: https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/33688681/ Dwie wspomniane wyżej publikacje właściwie potwierdzają, że selekcja wariantów następuje i ma związek z tymi kampaniami nieszczelnych szczepień.
Przyjrzyjmy się preprintowi numer 2: "COVID-19 vaccines dampen genomic diversity of SARS-CoV-2: Unvaccinated patients exhibit more antigenic mutational variance".
Szczerze mówiąc nie wierzę, że ta publikacja przejdzie proces peer-review, a jeśli tak się stanie będzie to jedynie oznaką słabych standardów recenzenckich, choć w dobie tej pandemii i wielkiego ciśnienia na faworyzowanie, reklamowanie i uzasadnienie masowej kampanii szczepień genetycznych, to już mnie niewiele zdziwi. Niektórzy wirusolodzy już strasznie zmiażdżyli tę pracę, ale nic dziwnego skoro zawiera ona bezprecedensowe przeinaczenia nauki. Tam się niewiele zgadza z dotychczasową literaturą naukową obejmującą ucieczkę immunologiczną i presję selekcyjną przez różne czynniki pozytywnej selekcji jak interwencje immunologiczne (np. niedoskonałymi szczepionkami), którą czytałem. Jednym z głównych twierdzeń w pracy jest: "Badanie pokazuje, że masowe szczepienia mogą służyć jako antygenowa przeszkoda w ewolucji bardziej dopasowanych i zakaźnych wariantów SARS-CoV-2, podkreślając pilną potrzebę porzucenia wahania się przed szczepieniami jako kluczowy krok w celu złagodzenia globalnego obciążenia COVID-19". Nigdzie nie przedstawia się danych, które uzasadniałyby to twierdzenie. Dodatkowo już tytuł pracy jest fałszywy.
Tytuł publikacji brzmi: "Szczepionki COVID-19 tłumią różnorodność genomową SARS-CoV-2: Nieszczepieni pacjenci wykazują większą zmienność mutacji antygenowych". Poprawny tytuł powinien raczej brzmieć: "Szczepionki COVID-19 tłumią różnorodność genomową SARS-CoV-2: Zaszczepieni pacjenci wykazują zmniejszoną antygenową wariancję mutacji". Byłoby to spójne z obserwacjami epidemiologów molekularnych i tego co widzimy w rzeczywistości naturalnej, czyli wyłanianie coraz bardziej zakaźnych wariantów o cechach ucieczki ewolucyjnej od interwencji biomedycznych ukierunkowanych na białko szczytowe wirusa SARS-CoV-2. W sekcji opisującej wyniki tego badania jest zaledwie jedno zdanie, które dotyczy porównania wariantów u zaszczepionych i niezaszczepionych pacjentów: "Odkryliśmy, że znane epitopy komórek B wykazują większą różnorodność mutacyjną u osób nieszczepionych niż osób zaszczepionych". Nic z tego zdania nie jest dalej omawiane w publikacji. Wygląda jakby była ona napisana przez selekcje wszelkich danych jakie są do zdobycia, aby tylko potwierdzić niedorzeczną i pseudonaukową ewangelię głoszoną przez WHO: "Im więcej replikacji wirusa, tym więcej mutacji, a co za tym idzie, więcej masowych szczepień zapobiegnie powstawaniu nowych wariantów". WHO ma w tym zapewne cel i dobrze wiedzą co robią, widać to po zmianach jakie wprowadzali chociażby w pojęciu odporności zbiorowej oraz ich swobodny dryf w stronę centralnego, transhumanistycznego bio-cybernetycznego zarządzania zdrowiem ludzkim, który jest jednym z głównych celów agendy sponsorów tej instytucji. Jednak bezmyślne powtarzanie tych mantr bez wczytania się w literaturę i obiektywnej obserwacji świata, powoduje drastyczne uproszczenia i wprowadza ludzi w błąd.
Te szczepionki są nieszczelne i profilaktyczne. Karmiono nas wieloma kłamstwami o tym w jaki sposób będą one doskonale redukować transmisję wirusa, zmniejszać ilość hospitalizacji i zgonów, choć niewiele na to wskazywało w badaniach klinicznych, na podstawie których je dopuszczono. Szczepionki, które nie hamują transmisji wirusa, a ponadto atakują tylko jego część (podjednostkę S1), można nazwać nieszczelnymi, a immunizacje takimi szczepionkami można nazwać niedoskonałą. Takie interwencje wiązały się przeważnie z katastrofą i bardzo niekorzystnymi skutkami, które zostały na przestrzeni lat opisane w literaturze wakcynologicznej. Widzimy to obecnie nagminnie i pomimo, że manipuluje się danymi dotyczącymi szczepionych i nieszczepionych, to nie da się ukryć już, że co rusz wybuchają ogniska wśród pełni zaszczepionych, obserwuje się wzrosty symptomatycznych zakażeń i hospitalizacji w krajach o wysokich wskaźnikach szczepień, a ich skuteczność słabnie z miesiąca na miesiąc. Jednocześnie co chwila pojawiają się informacje o nowych wariantach, które są coraz bardziej oporne na przeciwciała poszczepienne oraz w mniejszym stopniu na przeciwciała nabyte po infekcji. Warto zrozumieć, że masowe kampanie szczepień tego typu szczepionkami profilaktycznymi zapewniającymi niedoskonałą ochronę, nie mogą dać innego efektu jak wywieranie przez zaszczepionych presji immunologicznej silnie ukierunkowanej na białko S1 wirusa, która jest doskonałą pożywką/podłożem pod selekcję wariantów ucieczki przed odpornością. Ta powszechna presja selekcji immunologicznej promuje obecnie zbieżną ewolucję wariantów ucieczki przed odpornością w tych samych miejscach antygenowych w białku S, umożliwiając wirusowi adaptację i dopasowanie do zmieniającego się środowiska gospodarza. Nieuchronnie prowadzi to selekcji i dominacji takich wariantów ucieczki. Te warianty ucieczki są selekcjonowane głównie przez zaszczepionych. Zresztą sami piszą: "Ponadto większa część zaszczepionej (82,6%) kohorty miała wariant alfa w porównaniu z nieszczepioną kohortą (60%). Dostępność większej liczby zsekwencjonowanych genomów w przyszłości może pomóc w zrozumieniu, czy określone warianty budzące obawy są bardziej podatne na wywołanie przełomowych infekcji".
Jest również logiczne, że spektrum różnorodności mutacyjnej u osób nieszczepionych będzie większe, gdyż osoby te nie wywierają selektywnej presji immunologicznej na białko S, nawet przy naturalnym zakażeniu. Ponadto populacje nieszczepione nie zapewniają odpowiedniego środowiska do propagacji wariantów ucieczki immunologicznej, ponieważ nie są one w stanie uzyskać przewagi konkurencyjnej. Jeśli chcesz zbadać wpływ masowych szczepień na dynamikę ewolucyjną mutacji, to musisz porównać zdrowych zaszczepionych ze zdrowymi niezaszczepionymi, ponieważ selektywna presja immunologiczna w kierunku białka S, jest najwyższa u zdrowych zaszczepionych i (przypuszczalnie zgodnie z prawidłami naturalnej selekcji i ewolucji) najniższa u zdrowych nieszczepionych.
Masowe szczepienie w tle aktywnej pandemii jest jednym z lepszych podłoży pod selekcję i adaptację wariantów ucieczki immunologicznej prowadzonej przez domenę białka S i prowadzi do dominującego obiegu wariantów VOC. Ewangeliści covidowi próbują wmówić ludziom, że jest na odwrót. Dodatkowo autorzy pracy oraz członkowie kultu immunoterapii mRNA nie uwzględniają w interpretacjach istotnych czynników zakłócających np. 1) Wpływ różnic w presji infekcyjnej (liczby aktywnych infekcji) w różnych krajach; 2) Wpływ zakaźności wariantów dominujących; 3) Różnice w poziomie ciśnienia immunologicznego (np. jaki procent zaszczepionych otrzymał tylko jedną dawkę szczepionki 2-dawkowej); 4) Różnice we wskaźniku pokrycia szczepieniami; 5) Różnice w szybkości kampanii masowych szczepień; 6) Różnice w rodzaju zastosowanych szczepionek; 7) Różnice w środkach zapobiegania zakażeniom. Autorzy omawianej publikacji na dodatek mącą w odniesieniu do chorób współistniejących. Mimo, że nie znaleźli statystycznie istotnego związku między liczbą mutacji, a częstością powikłań, wydają się sugerować, że choroby współistniejące wynikały raczej z choroby COVID-19. W związku z tym fakt, że zaszczepieni pacjenci mieli niższy wskaźnik chorób współistniejących, mógłby nawet sugerować, że szczepienie czyni ich bardziej podatnymi na chorobę. Skoro choroby współistniejące zwiększają ryzyko choroby COVID-19, logicznym jest, że większość ich nieszczepionych pacjentów zachorowała na COVID-19, posiadając co najmniej jeden inny poważny problem zdrowotny.
Interpretacja autorów w jaki sposób odpowiedzi komórek T mogą "buforować" ewolucję wirusa jest czysto hipotetyczna, choć całkowicie nieracjonalna. Duża różnorodność peptydów komórek T w połączeniu z wysoką heterogenicznością pasujących do peptydów alleli MHC klasy I, już wyjaśnia dlaczego jest wysoce nieprawdopodobne, aby naturalnie zakażona populacja wywierała rozległą selektywną presję immunologiczną na konkretny epitop komórki T.
źródła:
1. https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/33688681
2. https://journals.plos.org/plosone/article?id=10.1371%2Fjournal.pone.0250780
3. https://www.geertvandenbossche.org/post/following-the-science
Podsumowując, jest to bardzo słaba praca, która kłóci się z naszą dotychczasową wiedzą i obserwacjami. Tymczasem co rusz wyłaniają się kolejne warianty ucieczki immunologicznej, które zdają się być coraz bardziej oporne na przeciwciała poszczepienne:
Już wariant Delta sprawił szczepionkom bardzo dużo problemów. Wydają się one być coraz bardziej bezużyteczne. Ich efektywność sukcesywnie spada, co pokazują dość klarownie dane z Izraela oraz coraz bardziej jest to widoczne w danych z UK. Szacuje się, że w Izraelu skuteczność szczepionki Pfizer spadła do około 37%, dlatego teraz wdraża się tam trzecie dawki przypominające, pomimo braku jakichkolwiek solidnych danych na temat skuteczności i bezpieczeństwa boosterów. Jest to bardziej oparte na wierze, a nie nauce. Poza tym tylko szaleniec oczekuje, że robiąc wciąż to samo, osiągnie inny rezultat. Ważność ochrony wynikłej z dwóch dawek szczepienia szacuje się na 4-6 miesięcy. Powoli w Izraelu uznaje się już osoby po 2-dawkach szczepienia, które nie przyjmą trzeciej dawki, jako osoby niezaszczepione i prawdopodobnie będą tak również wpisywane do statystyk. Z tymże po upływie 6 miesięcy od trzeciej dawki szczepionki, również te osoby mają być uznawane jako niezaszczepione; źródła:
1. https://www.nejm.org/doi/full/10.1056/NEJMoa2108891
2. https://www.medrxiv.org/content/10.1101/2021.05.23.21257679v1
3. https://www.medrxiv.org/content/10.1101/2021.04.06.21254882v2
4. https://www.sciencedirect.com/science/article/pii/S0092867421002269
5. https://www.sciencedirect.com/science/article/abs/pii/S0092867421003676?via%3Dihub
6. https://www.science.org/doi/abs/10.1126/science.abd7331
7. https://www.science.org/doi/abs/10.1126/science.371.6527.329
8. https://www.science.org/news/2021/08/grim-warning-israel-vaccination-blunts-does-not-defeat-delta
9. https://www.youtube.com/watch?v=wDxXzo6msH0
Pojawił się również wariant Lambda, który według badań japońskich naukowców posiada jeszcze większą infekcyjność oraz immuno-oporność. Wariant ten może osiągnąć całkowitą oporność na szczepionki. Oznacza to, że może być on bardziej propagowany przez populacje zaszczepionych; źródło: https://www.biorxiv.org/content/10.1101/2021.07.28.454085v1.full
Ministerstwo Zdrowia w Izraelu poinformowało, że pojawił się u nich dodatkowy szczep AY3 wariantu delty cechujący się zwiększoną wirulencją; źródło: https://www.israelnationalnews.com/News/News.aspx/312068
W RPA wykryto kolejny wariant VOC, który cechuje wysoka kumulacja mutacji, który ma potencjał do całkowitej oporności na przeciwciała poszczepienne; źródło: https://www.medrxiv.org/content/10.1101/2021.08.20.21262342v2.full
Zresztą ludzkie koronawirusy mają naturalne skłonności, aby uciekać od przeciwciał układu immunologicznego. Dlatego zdarza nam się regularnie chorować na przeziębienia, ponieważ wirusy te szybko mutują. Dlatego też dotąd nie opracowano skutecznej szczepionki przeciwko ludzkiemu koronawirusowi; źródło: https://journals.plos.org/plospathogens/article?id=10.1371/journal.ppat.1009453
Teraz podają informacje, że powstał nowy wariant Mu, który ma jeszcze większą szansę na ucieczkę od przeciwciał i całkowitą szczepionko-oporność. No i tak to się ciągnie dalej i będzie, jeśli nie zatrzymamy tych nieszczelnych i niedoskonałych kampanii szczepień i nie wdrożymy protokołów leczenia hamujących wszystkie istotne mechanizmy wirulencji krążących wariantów SARS-CoV-2. Szczepionki, które nie sterylizują transmisji wirusa mogą jedynie potęgować dynamikę ewolucyjną w kierunku oporności na przeciwciała poszczepienne, tutaj raczej nie ma innej opcji, zwłaszcza jeśli takie szczepionki wdrażane są do populacji na taką skalę, największą w historii cywilizacji ludzkiej. W związku z tym nie mają one szans zapewnić nam odporności zbiorowej. Ludzie zostali po raz kolejny okłamani, ponieważ tak reklamowano te szczepienia. Tymczasem ich spadająca z czasem skuteczność i obecność przeciwciał nie w pełni neutralizujących niesie za sobą poważne ryzyko ADE (wzmocnienia zależnego od przeciwciał). Przed ADE ostrzegało już wielu czołowych badaczy. Ryzyko ADE pojawia się często przy nieszczelnych i suboptymalnie neutralizujących szczepionkach indukujących niedoskonałą ochronę. ADE to największy koszmar każdego wakcynologa. Rośnie liczba dowodów na to, że ADE staje się u biorców szczepionek coraz bardziej istotnym problemem, nad którym trzeba się pochylić.
Problem ten omawia m.in. ta publikacja:
"Infection-enhancing anti-SARS-CoV-2 antibodies recognize both the original Wuhan/D614G strain and Delta variants. A potential risk for mass vaccination?"; opublikowana Journal of Infection; źródło: https://www.journalofinfection.com/article/S0163-4453(21)00392-3/fulltext
Konkluzja pracy: "Podsumowując, ADE może wystąpić u osób otrzymujących szczepionki oparte na oryginalnej sekwencji białka kolcowego szczepu Wuhan (mRNA i wektorowe), a następnie narażonych na wariant Delta. Chociaż to potencjalne ryzyko zostało sprytnie przewidziane przed masowym zastosowaniem szczepionek Covid-19, zdolność przeciwciał SARS-CoV-2 do pośredniczenia w nasileniu infekcji in vivo nigdy nie została formalnie zademonstrowana. Jednak choć dotychczas uzyskane wyniki są raczej uspokajające, zgodnie z nasza najlepszą wiedzę ADE wariantów Delta nie zostało poddane szczegółowej ocenie. Ponieważ nasze dane wskazują, że warianty Delta są szczególnie dobrze rozpoznawane przez przeciwciała wzmacniające infekcję celujące w NTD, możliwość ADE powinna być dalej badana, ponieważ może ona stanowić potencjalne ryzyko masowych szczepień podczas obecnej pandemii wariantów Delta".
Patrząc jednak na to jak faworyzowane są obecnie te szczepionki, a także z racji specyfiki samego ADE, naprawdę ciężko stwierdzić, czy już nie mamy problemu z tym zjawiskiem. Sądzę, że ciężki przebieg COVID-19 lub różnych innych pulmonologicznych czy naczyniowych immunopatologii obserwowanych po szczepieniach, może być w istocie zjawiskiem ADE, ale personel medyczny nie został wyczulony, aby monitorować biorców szczepień pod tym kątem. Ciśnienie na szczepienia jest obecnie absurdalnie wysokie, na tyle wysokie, że sprzyja to fałszowaniu danych. Publikowałem już w jaki sposób CDC przestał uważnie monitorować infekcje przełomowe. Teraz okazało się, że CDC w statystykach każdego zaszczepionego, który 14 dni od szczepienia trafi do szpitala, traktuje się jako niezaszczepionego. Ponadto niedługo już zaszczepieni 2-dawkami, którzy nie przyjmą dawki trzeciej również będą traktowani jako niezaszczepieni. Uzyskałem również informacje od lekarzy, którzy twierdzą, że w niektórych szpitalach jest odgórna presja, aby nie wiązać hospitalizacji ze szczepieniem, a osoby z cięższym przebiegiem COVID-19, którzy trafiają do szpitala i są w pełni zaszczepieni, bywają ponoć oznaczani jako niezaszczepieni, aby nie psuć narracji lub reputacji ludzi, którzy już zaangażowali się w akcję wyszczepiania ludzkości. Choć ten ostatni argument jest anegdotyczny, mimo że pochodzi od medyków, to potrafię sobie wyobrazić ordynatora szpitala, który jest gorliwym zwolennikiem preparatów genetycznych i wraz z innymi niemniej gorliwymi zwolennikami wywierają presję na korzyść tych preparatów. Jak wspomniałem wcześniej, nic mnie podczas tej pandemii już nie zdziwi. Niestety takie działania jedynie obniżają naszą skuteczność w prawidłowym wykrywaniu ADE, a także jeśli sytuacja będzie dalej tak postępować, całkowicie zaburzy nam to monitorowanie ADE w ciągu dwóch najbliższych sezonów epidemicznych. ADE to zjawisko płynne uzależnione od kilku czynników m.in. spadkiem efektywności szczepień i przeciwciał neutralizujących. U osób, które uniknęły tego w wakacje przy zetknięciu z którymś z krążących wariantów teraz lub w najbliższej przyszłości, zjawisko ADE może wystąpić np. w ciągu tej lub następnej jesieni-zimy-wiosny.
Zjawisko ADE związane z wirusami typu SARS mediowane przez przeciwciała przeciwko proteinom S było opisywane już w literaturze naukowej. Warto sobie przeczytać tę publikację. Właściwie była to główna przeszkoda w opracowaniu szczepionki na SARS-CoV-1; źródło: https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC7092860/
Zwiastunami ADE będzie również rosnąca liczba infekcji przełomowych i zwiększający się 'viral load' u zaszczepionych. Patrząc na to jak postępuje ta sytuacja, staje się coraz bardziej zaniepokojony, ponieważ na początku twierdzono, że zaszczepieni mają niższe miano wirusa niż niezaszczepieni, później zaczęły wybuchać ogniska zakażeń wśród zaszczepionych, pojawiły się publikacje, że jednak 'viral load' u zaszczepionych jest podobny, co u niezaszczepionych. Natomiast teraz pojawiają się doniesienia, że niektóre klastry zakażeń wśród zaszczepionych mają miano wirusa wyższe lub dużo wyższe niż średnia u niezaszczepionych.
CDC: "Vaccination coverage among eligible Massachusetts residents was 69%. Approximately three quarters (346; 74%) of cases occurred in fully vaccinated persons" Zobacz wartości Ct :/ Około 75% infekcji było wśród zaszczepionych, mieli wysoki 'viral load' oraz 80% hospitalizacji było wśród zaszczepionych...
https://www.cdc.gov/mmwr/volumes/70/wr/pdfs/mm7031e2-H.pdf
Według tej publikacji zaszczepieni i niezaszczepieni rozsiewają wirusa w podobny sposób. Odkryto również zbliżone miana wirusa oraz że od bezobjawowych zaszczepionych udało się wyodrębnić czynnik zakaźny, co zasugerowało, że mogą oni roznosić wirusa; źródło: https://www.medrxiv.org/content/10.1101/2021.07.31.21261387v4.full-text
Wedle danych PHE (Public Health England) analizy na zbiorze danych pobranych w okresie 3-16 sierpnia 2021, ujawniają że 30,628 przypadków poniżej 50 roku życia zarejestrowano wśród niezaszczepionych i 34,390 przypadków u zaszczepionych poniżej 50 roku życia. Potwierdza to tylko, że szczepionki nie zapewniają żadnej istotnej ochrony przed transmisją; źródła:
Dodatkowo sukcesywnie spada jakość odpowiedzi przeciwciał po szczepieniu z czasem jak wyłaniają się nowe warianty. To stawia całą koncepcję szczepionki opartej tylko na pojedynczej strukturze S1, do tego bazującej na szczepie z Wuhan, w kiepskim świetle. Według danych z publikacji Horndler et al. szczepienie trzecimi dawkami wobec krążących VOC nie jest dobrym pomysłem, bo jedynie doprowadzi do szybszego pogorszenia odpowiedzi immunologicznej w przypadku zetknięcia się z wirusem w naturze; źródło: https://www.medrxiv.org/content/10.1101/2021.08.12.21261952v1.full-text
Przeczytałem interesującą publikację:
"Transmission of SARS-CoV-2 Delta Variant Among Vaccinated Healthcare Workers, Vietnam"; preprint z Lancetu;
Kontekst tych badań był następujący. Wiemy, że przypadki infekcji przełomowych wśród zaszczepionych nie są tak rzadkie jak się mówi. Regularnie wybuchają ogniska wirusa, gdzie osoby w pełni zaszczepione okazywały się superroznosicielami. Okazuje się, że takie ogniska mają charaktery klastrowy, czyli występują grupami. Mają miejsce w warunkach szpitalnych, ale również występują na imprezach, gdzie wstęp mają tylko osoby, które odbyły szczepienia. Zdarzają się też regularnie przypadki kiedy zaszczepieni zarażają niezaszczepionych, ponieważ wiele wskazuje na to, że są oni nosicielami bardziej zakaźnych wariantów i napędzają dynamikę ewolucyjną w domenie S1. Póki co literatura dotycząca infekcji przełomowych jest bardzo ograniczona, daje nam głównie wskazówki i pokazuje trendy jakich spodziewać się w przeciągu kolejnych miesięcy. Do tego nie pomaga gmatwanie w danych, które uskutecznia np. CDC, a które zaburzyło pełnoprawne i uczciwe zbieranie danych o infekcjach przełomowych wśród zaszczepionych.
Niemniej autorzy badania przeanalizowali wszystkie istotne prace na temat infekcji przełomowych dotyczących wariantu Delta (było ich 14). Spośród tych prac jedynie 6 odnosiło się do wariantu Delta. Jak zauważają sami autorzy, żadne z tych badań nie opisuje transmisji między zaszczepionymi, jedynie jedno badanie raportuje o transmisji między zaszczepionymi i innymi członkami gospodarstwa domowego. Ponadto tylko jeden papier porównuje miano wirusa między w pełni zaszczepionymi i częściowo zaszczepionymi w kontekście infekcji przełomowych wariantem Alfa i nie przedstawia żadnej różnicy między dwoma grupami. Jest też jeszcze jedna praca porównująca 'viral load' między zaszczepionymi i nieszczepionymi ludźmi zakażonymi wariantem Alfa, ale tam również nie wykazano różnic między dwoma grupami. Tylko jedna publikacja posiadała dane kontrolne bazujące na testach PCR po infekcji i stwierdzono niski poziom wirusa oraz krótki czas jego wydalania (2-7 dni) w przypadkach infekcji przełomowych, ale bez informacji o wariancie przyczynowym.
W związku z istotnymi brakami w danych na temat infekcji przełomowych, autorzy postanowili zbadać infekcje przełomowe wśród zaszczepionych i określić w jaki sposób osoby te transmitują wirusa i jakie noszą jego miano w ustroju. W tym celu zbadali jedno z takich klasterowych ognisk infekcji przełomowych wśród zaszczepionego personelu głównego szpitala zakaźnego w Wietnamie (HCMC) między 11-25 czerwca 2021 r, kiedy zarejestrowano 63 infekcje przełomowe. Autorzy objęli dokładną obserwacją wszystkie przypadki od ich najwcześniejszych faz po fazę hospitalizacji i zebrali szczegółowe dane dotyczące kinetyki mian wirusowych, neutralizujących przeciwciał i rozwoju symptomów klinicznych. By przeanalizować powiązanie epidemiologiczne i potencjał transmisji między zaszczepionymi pracownikami systemu ochrony zdrowia, autorzy przeprowadzili sekwencjonowanie całego genomu SARS-CoV-2.
Pracownicy szpitala byli jednymi z pierwszych w kraju, którym zaoferowano szczepionkę Oxford-AstraZeneca. Pierwsze dawki podano 8 marca 2021, a drugie w dwóch ostatnich tygodniach kwietnia 2021. 11 czerwca 2021 (7 tydzień po drugiej dawce) 41-letni członek personelu szpitala (pacjent 1) zaczął uskarżać się na bóle ciała i zmęczenie. Transmisja w społeczności mieszkańców miasta, w którym znajduje się szpital zaczęła rosnąć w maju 2021. Tego dnia przetestowano go i uzyskano wynik pozytywny na obecność SARS-CoV-2. Na uwagę zasługuje, że użyto bardzo niskich wartości Ct 18.5 dla reakcji PCR. Skriningiem PCR objęci zostali następnie wszyscy pracownicy szpitala, a proces ten zakończono 12 czerwca 2021. Uzyskano pozytywne wyniki od kolejnych 52 członków personelu szpitalnego, w tym wszystkich 6 członków, którzy dzielili biuro z pacjentem 1. Zgodnie z wytycznymi wietnamskiego rządu szpital został objęty kwarantanną na dwa miesiące (12-26 czerwca), podczas której nikt nie mógł wejść ani opuścić szpitala. Dalsze testy PCR personelu ujawniły jeszcze dodatkowych 16 pozytywnych wyników. Wykonano jednocześnie serologiczne testy na obecność bazujących na proteinie N przeciwciał dla SARS-CoV-2 wśród 683 członków personelu szpitala (włącznie z tymi, którzy zostali w placówce podczas lockdownu oraz przypadków infekcji), ale żaden nie okazał się dać pozytywnego rezultatu. Jestem ciekaw czy to nie sugeruje przypadkiem, że osoby zaszczepione mogą rozsiewać białko S1 (którego organizm staje się fabryką po szczepieniu) i to ono odpowiedzialne było za symptomy, a nie koniecznie zetknięcie z całym wirusem w naturze. Nadal mamy na ten temat bardzo mało danych, a niektórzy naukowcy donoszą o takiej hipotetycznej możliwości, czyli że zaszczepieni będą rozsiewać białko S1 po szczepieniu, nie wiadomo tylko jeszcze zbyt wiele o dynamice tego procesu, jaki może mieć (jeśli w ogóle) zakres. Zastanawiam się również, czy zetknięcie się osoby zaszczepionej z wirusem koronowym lub grypochodnym może u tej osoby stymulować ponowną produkcję białka S1 w ustroju i czy ma to jakiś wpływ na jego rozsiew. Jeśli ta hipoteza okaże się prawdziwa, to rozwijając objawy przeziębieniowo-grypowe osoba zaszczepiona może wydajniej rozsiewać wirusa wzbogaconego w kolce S1 (jeśli infekcja pobudziłaby organizm jego ponownej produkcji). Wówczas byłoby to nie lada problemem i oznaczałoby, że możemy spodziewać się z czasem regularnych klastrów infekcji wśród zaszczepionych. Takie osoby byłyby wówczas istotnie superroznosicielami i rozsadnikami wirusów. Czas pokaże. Wracamy jednak do badania.
Najciekawsze jego odkrycie dotyczyło zmierzenia miana wirusa wśród wszystkich 62 przypadków przełomowych. Spośród nich 49 wykazywało objawy chorobowe. Uzyskano od tych symptomatycznych pacjentów 23 kompletne sekwencje genomów. Uzyskane sekwencje należały do wariantu Delta, ale różniły się od ówczesnych sekwencji uzyskanych z przypadków transmisji pozaszpitalnej w mieście, co sugeruje, że trwająca transmisja miała miejsce między zaszczepionymi pracownikami szpitala. Miano wirusa osiągnęło maksimum około 2-3 dnia przed i po pojawieniu się klinicznych symptomów choroby z przedłużoną dodatnością PCR do 33 dni. Miana wirusa ('viral load') były 251 razy wyższe u zaszczepionych zakażonych wariantem Delta w porównaniu do szczepów wykrytych w Wietnamie pomiędzy marcem i kwietniem 2020 roku (czyli u niezaszczepionych osób). Poszczepiennie wzbudzone przeciwciała neutralizujące po drugiej dawce szczepionki i podczas diagnozy były niższe w porównaniu z niezakażoną kontrolą. Nie znaleziono również korelacji między posczepiennymi poziomami przeciwciał neutralizujących i mianami wirusa (tj. infekcyjności) lub rozwojem symptomów podczas infekcji. Ten brak korelacji między poziomami neutralizujących przeciwciał i szczytowym mianem wirusa sugeruje, że szczepionki nie zmniejszają infekcyjności przypadków przełomowych.
Jakby nie patrzeć jest to kolejny niepokojący marker w kierunku ADE, który trzeba uważnie monitorować, a także pokazuje nam, że zaszczepione osoby mogą bardzo wydajnie rozsiewać wirusa, szczególnie jeśli swobodnie poruszają się w społecznościach.
źródło: https://papers.ssrn.com/sol3/papers.cfm?abstract_id=3897733
Na razie tyle wystarczy. Ogólnie dane jakie do tej pory zebraliśmy rozbijają w pył zasadność i moralność wprowadzania paszportów szczepionkowych i dalszej segregacji sanitarnej ludzi. Cała reszta potężnych implikacji powyższych danych (i wielu innych problemów), najprawdopodobniej zamanifestuje się w ciągu kolejnych miesięcy.
Bardzo dziękuję za świetne analizy. Cieszę się, że trafiłam na Pańskiego bloga, na którym prezentuje Pan dużo merytorycznej wiedzy popartej źródłami.
OdpowiedzUsuńPonieważ w coraz większej ilości publikacji wskazuję się, że samo białko kolca S1 może być, lub po prostu jest szkodliwe dla organizmu, to czy dla organizmu nie było by dobre podkręcanie procesów autofagi (głównie dieta, posty) w celu redukcji patogennych białek z organizmu.
Czy są jakieś prace naukowe, które nawet pośrednio mogły by wskazać na:
- drogę wyjścia do pozbycia się/ redukcji patogennych białek dla osób zaszczepionych,
- prewencji i ochrony osób nieszczepionych przed rozsiewanymi patogennymi białkami osób zaszczepionych.
Cenna będzie również pańska opinia w temacie.
Pozdrawiam
Przesyłam jeszcze raz, bo nie przeszło tak jak chciałem.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za świetne analizy. Cieszę się, że trafiłam na Pańskiego bloga, na którym prezentuje Pan dużo merytorycznej wiedzy popartej źródłami.
Ponieważ w coraz większej ilości publikacji wskazuję się, że samo białko kolca S1 może być, lub po prostu jest szkodliwe dla organizmu, to czy dla organizmu nie było by dobre podkręcanie procesów autofagi (głównie dieta, posty) w celu redukcji patogennych białek z organizmu.
Czy są jakieś prace naukowe, które nawet pośrednio mogły by wskazać na:
- drogę wyjścia do pozbycia się/ redukcji patogennych białek dla osób zaszczepionych,
- prewencji i ochrony osób nieszczepionych przed rozsiewanymi patogennymi białkami osób zaszczepionych.
Cenna będzie również pańska opinia w temacie.
Pozdrawiam
Ależ kawał roboty! Podziwiam. Do zobaczenia na konferencji naturoterapii ��
OdpowiedzUsuńDziękuję, jestem oczarowany Twoją wiedzą i mądrością które emanuje z Twoich opracowań.
OdpowiedzUsuńZastanawia mnie natomiast czy faktycznie tak duża grupa naukowców i lekarzy jest skorumpowana, czy też raczej ich głosy są uciszane i nie mogą się przedostać do mediów. Bo obiegowa opinia w ,,wykształconych'' środowiskach jest taka, że jeżeli masz obiekcie i inne zdanie na temat akcji szczepień to jesteś szurem, foliarzem i zaprzeczasz nauce. Niestety do takich ludzi nie trafiają argumenty, że świat nauki nie jest taki jednolity jak im się wydaje, a co wykreowały prawie wszystkie media.
Czy jest szansa abyś coś więcej napisał o tych protokołach w których występuje m.in. iwermektyna? Niestety co z wiedzy że takie metody istnieją, jeżeli po pierwsze w przypadku zachorowania i tak ludzie nie będą wiedzieć w jaki sposób należy to stosować oraz dawkować. Na przykład na postawie protokołów jakie stosowali w Indiach.
A jeszcze mam pytanie co sądzisz o lekach antyhistaminowych drugiej generacji w leczenie oraz zapobieganiu c19, bo zapewne śledzisz też temat. Czytałem artykuł że leki te są bardzo skuteczne nie tylko w leczeniu w początkowym stadium, jak również zażywane profilaktycznie istotnie zmniejszają ryzyko zachorowania, co niejako potwierdza statystyka mówiąca o tym, że chorzy na astmę zażywający te leki rzadko chorują na c19 a jeżeli już to przechodzą lekko.
PS. Synchroniczność niezła bo dzisiaj rano czytałem Twój artykuł a Amanicie a po południu ten i dopiero w trakcie czytania tego artykułu zorientowałem się że autor to ten sam Jakub :)
Protokoły ma pan tutaj, nawet w języku polskim: https://covid19criticalcare.com/covid-19-protocols/
UsuńW Azji w wielu miejscach stosowali ich protokoły lub zbliżone. Także w Afryce, USA, Malezji i Ameryce południowej.
Dziękuję bardzo!
UsuńJa jeszcze z pytaniem dotyczącym izolacji wirusa - jak to się ma w stosunku do oświadczenia doktora Kaufmanna, Cowana i Morell, że wirus nie został jednak właściwie wyizolowany i oczyszcony: https://www.globalresearch.ca/statement-virus-isolation-sovi/5752738
OdpowiedzUsuń