piątek, 24 września 2021

Czego możemy nauczyć się od kociej wakcynologii względem szczepień na COVID-19?


Ostatnio dwa moje koty zakaziły się kocim kaliciwirusem (FCV), który spowodował u nich typowe objawy infekcji dróg oddechowych. Młodszy kot (9 lat) przeszedł infekcję dość łagodnie, dwa dni nasilonych objawów (katar, kichanie, wydzielina, osłabienie), po czym symptomy zaczynały ustępować do pełnego wyzdrowienia. Ten młodszy kot zaraził innego, starszego kota (12 lat) w domu. Starszy kot rozwinął mocniejsze objawy. Zapchany nos, kichanie, osłabienie, brak apetytu, łzawienie i obrzęk spojówek, a postępująca infekcja zaczęła powoli przechodzić z górnych dróg oddechowych na dolne, co świadczyło, że wirus otworzył drogę do bakteryjnego zapalenia. Włączyliśmy do leczenia preparat z beta-glukanami i kozłkiem lekarskim, a także leki przeciwzapalne wraz z odpowiednio dobranym antybiotykiem, dzięki czemu infekcja zaczęła wycofywać się z dolnych dróg oddechowych, wydzielina uległa rozrzedzeniu, apetyt wrócił i nastąpiła poprawa. Młodszy kot nie był szczepiony na kalciwirusy, starszy kot był szczepiony na kaliciwirozę i przez 12 lat swojego życia nigdy nie chorował objawowo na FCV lub któregoś z kocich koronawirusów. Z moich obserwacji wynika, że młodszy kot miał kontakt z jednym z kotów z sąsiedztwa, od którego najprawdopodobniej zaraził się którymś z wariantów FCV o dużej wirulencji. Ta sytuacja zmotywowała mnie do rozmyślań nad szczepami kaliciwirusów i badaniami nad różnymi szczepionkami na FCV. Intuicja mnie nie myliła. Do tej pory interesowałem się głównie ludzką wakcynologią, ale im więcej zacząłem czytać publikacji z wakcynologii kotowatych, było to tym bardziej ciekawe. Szczególnie w odniesieniu do szczepionek na COVID-19 stosowanych w wakcynologii Homo-sapiens. Myślę, że na przykładzie kotów można przedstawić problem z obecnie trwającymi kampaniami wakcynologicznymi, który być może łatwiej będzie zrozumieć.

 

Koci kaliciwirus (FCV) jest głównym patogenem kotów pospolitych, który odpowiedzialny jest za infekcję górnych dróg oddechowych, zmiany pęcherzykowate w jamie ustnej i przewlekłe zapalenie jamy ustnej. W toku infekcji może dojść do przeniesienia na dolne drogi oddechowe, zapalenie płuc, stany zapalne spojówek i oczu, odwodnienie i problemy z oddychaniem. Wirus FCV charakteryzuje się wysokim poziomem zmienności antygenowej i patogennej. Sprawia to, że stworzenie skutecznej szczepionki na wirusa o takiej zmienności napotyka wiele problemów. Niemniej próbowano takie eksperymentalne szczepionki stworzyć. Próby stworzenia skutecznej szczepionki rozpoczęły się jeszcze w latach 70-tych. Próbowano stworzenia różnych szczepionek, które głównie opierały się na jednym konkretnym szczepie F9, który był serotypowo stosunkowo blisko dominujących wówczas rojów szczepów. Wybór F9 był podyktowany głównie tym, że wzbudzał on odporność krzyżową na inne krążące szczepy. Na szczęście większość kotów zakażała się wirusami FCV bezobjawowo lub skąpoobjawowo. Zatem przechorowanie lub udane szczepienie dawało szansę na immunizację krzyżową na wyłaniające się nowe warianty. Przez wiele lat prób i błędów opracowano różne typy szczepionek na FCV m.in. całowirusową atenuowaną donosową i systemową (ustrojową) szczepionkę oraz dezaktywowane systemowe szczepionki. Szczepionki te były dość szeroko stosowane w populacji kotów ze szczególnym nasileniem po 2000 roku. W międzyczasie w obiegu zaczęły pojawiać się warianty o zwiększonej wirulencji, które powodowały wirulentną chorobę systemową (VCD) z dodatkowymi symptomami (m.in. odma) i wysoką śmiertelnością w grupach kotów. Większość dostępnych szczepionek żywych atenuowanych bazowało na pojedynczym szczepie F9, później wprowadzono na rynek szczepionki zawierające inne szczepy lub kombinacje szczepów wirusa. Od lat 80-tych opracowywano, a później wyprodukowano szczepionki zawierające kolejno jedną podjednostkę proteinową, pseudowirusową, a także szczepionkę rekombinacyjną, w którym koci herpesvirus-1 (FeHV-1)  służył jako wektor ekspresji kapsydu FCV, a także szczepionki DNA.

 

Mimo, że niektóre z tych szczepionek potrafiły wzbudzić poszczepienną odpowiedź immunologiczną, większość z nich oferowała jedynie częściową ochronę, stąd nie były one komercyjnie użyteczne. Natomiast te dopuszczone szczepionki na FCV, choć potrafiły redukować ciężkość objawów chorób związanych z wirusem FCV, to nie chroniły one przed infekcją, przez co zaszczepiony kot mógł stać się nosicielem wirusa. W 2003 roku w Ameryce Północnej wyłoniły się hiperwirulentne warianty wirusa FCV, które spowodowały wysoką śmiertelność nawet wśród zaszczepionych kotów. Pomimo rozległej kampanii szczepień prewalencja FCV pozostawała na bardzo wysokim poziomie, a szczepionki, które zapewniały jedynie częściową ochronę na objawy kliniczne i rozsiew wirusa, nie chroniły przeciwko infekcji. Próby usprawnienia efektywności szczepionki nie powiodły się. Szczepionki DNA drugiej generacji oraz szczepionki wektorowe wykazały tylko częściową ochronę. Donosowa immunizacja wektorem kociego wirusa opryszczki zawierającego gen kapsydu FCV również zawiodła w usprawnieniu efektywności szczepień. Tymczasem problem krążących nowych wariantów FCV nadal występował. Z racji dużej zmienności wirusa wprowadzenie szczepionek, które działają tylko na frakcję krążących izolatów polowych (w warunkach naturalnych) wirusa FCV, było obarczone ryzykiem. Przy niedoskonałej, nieszczelnej szczepionce, istnieje duże zagrożenie presji immunologicznej i selekcji bardziej zakaźnych wariantów. Istotnie było kilka badań, które sugerowały, że żywe szczepy ze szczepionek atenuowanych, zmodyfikowane przez poddane presji interakcje immunologiczne w ustroju gospodarza, mogą odpowiadać za wyłonienie się nowych szczepów wirusa w populacji kociej. Mogło to być powiązane ze szczątkową wirulencją atenuowanych szczepów i wysoką różnorodnością mutacyjną FCV.

 

Kiedy zbadano poziom neutralizacji szczepów zawartych w szczepionkach (FCV255 i FCV F9), potwierdzono że nie są one przystosowane do krążących izolatów terenowych FCV. Miały najniższą, spośród badanych szczepów, zdolność indukowania przeciwciał krzyżowo-neutralizujących. Co ciekawe izolaty kotów z przewlekłą infekcją miały niższe pokrewieństwo antygenowe niż izolaty z infekcją ostrą. Uznano, że obserwacje te były prawdopodobnie wynikiem przesunięcia antygenowego FCV wywołanego presją immunologiczną indukowaną przez szczepy szczepionkowe.

 

Mimo wielu nieudanych prób wieloszczepowych oraz rekombinacyjnych szczepionek, podjęto decyzję, aby rozwinąć szczepionkę inaktywowaną. Dodatkowym wyzwaniem było opracowanie inaktywowanej szczepionki z antygenem FCV bez adjuwantu, ponieważ adjuwanty osłabiały miejscową tolerancję i zwiększały poważne działania niepożądane w miejscu wstrzyknięcia. Niestety nadal niektóre szczepionki kocie m.in. na FCV wiążą się z 10% ryzykiem poważnych skutków ubocznych np. guzem nowotworowym narastającym w miejscu immunizacji. Dlatego szczepiąc kota wybiera się miejsce z najgrubszą tkanką, aby łatwiej potem było wyciąć mięsaka poiniekcyjnego.

 

Wszystkie dostępne i używane szczepionki na FCV były nieszczelne, a także miały słabnący potencjał indukcji krzyżowych przeciwciał neutralizujących na izolaty polowe (terenowe). Koty stawały się nosicielami wariantów przy jednoczesnym narzucaniu presji immunologicznej przez suboptymalnie działającą szczepionkę, co wiązało się z naturalną selekcją wariantów, które wyuczyły się unikania konkretnych modułów odporności i ewoluowały pod ciśnieniem kompresji mutacji ucieczki od częściowo neutralizujących przeciwciał. Zaszczepione koty, które mogły być nosicielem jednego z wariantów ucieczki FCV, potrafiły osiągać wysokie miana wirusów i być zagrożeniem dla kotów nieszczepionych. W publikacji Porter et al. "Comparison of the ability of feline calicivirus (FCV) vaccines to neutralise a panel of current UK FCV isolates" opublikowanej w Journal of Feline Medicine and Surgery dostrzegano jeden z głównych problemów opisanych wyżej szczepionek na FCV: "Kolejną ważną kwestią jest to, czy szczepionki, które są stosowane od wielu lat są nadal krzyżowo ochronne w terenie, lub czy powszechne stosowanie takich szczepionek doprowadziło do ewolucji szczepów opornych na szczepionki".

 

Używanie niedoskonałych szczepionek przeważnie wiąże się z wieloma problemami. Co ciekawe przy szczepionce inaktywowanej na kociego wirusa FIV, borykano się z podobnymi zaporami. W testach tej szczepionki osiągnięto ochronny efekt szczepionki przy ekspozycji na szczep FIV FC1  u 10 na 14 zaszczepionych kotów. Co ciekawe 4 koty z grupy zaszczepionych, które uległy zakażeniu miało bardzo rozległe miano wirusa w osoczu (od 2620 do 177310 kopii/ml). Stało się jasne, że niektóre zaszczepione koty mogą wyrażać 3-krotnie wyższe miano wirusowego RNA niż zakażone, niezaszczepione koty. W innym badaniu (Dunham et al., 2008) również wykazano efekt poszczepiennego wzmocnienia miana wirusa, kiedy zaszczepione koty przez 2 tygodnie po szczepieniu miały wyższy 'viral load', który po czasie spadał do poziomów porównywalnych z kontrolą. Domyślacie się co by było gdyby rozlegle zaczęto szczepić populacje kotów tego typu szczepionką. Do 2 tygodni od szczepienia koty byłyby rozsadnikami wirusa np. w schronisku, peak szczepień wiązałby się z peakiem infekcji, co przy tego typu wirusie, byłoby z kolei doskonałym podłożem pod hodowlę bardziej wiruletnych wariantów selekcjonowanych u zaszczepionej populacji kotów, niedoskonałą szczepionką umożliwiającą nosicielstwo i transmisję. Eksperymenty z kocią szczepionką na FIV napotykały również duże problemy, które kwestionowały ich bezpieczeństwo, ponieważ w kilku badaniach zaobserwowano poszczepienne wzmocnienie infekcji, ponieważ szczepionka nie indukowała neutralizacji izolatów GL-8, które krążyły wówczas w Wielkiej Brytanii.

 

Wracamy do szczepionki na FCV. Wymyślono jeszcze kombinacyjną szczepionkę na FHV, kaliciwirozę, FPV, chlamydiozę i kocią białaczkę. Komponent kaliciwirusowy zawierał kombinację dwóch oczyszczonych, inaktywowanych antygenów FCV pochodzących ze szczepów FCV431 i FCVG1. Efektywność szczepionki porównano ze szczepionką z atenuowanym szczepem FCV F9 na czterech grupach po sześć kotów. Choć szczepionka kombinacyjna radziła sobie lepiej niż atenuowana szczepionka F9, to nadal pozostaje kwestia otwarta w jakim stopniu antygeny FCV431 i FCVG1 będą chroniły na wyłaniające się nowe warianty FCV szczególnie w populacjach szczepionych niedoskonałymi szczepieniami i czy z czasem przyczynią się one do akceleracji pozytywnej selekcji wariantów ucieczki. Pomimo, że jest to z naukowej strony ciekawe, to mimo wszystko czytając tego typu badania mam przed oczami te wszystkie dorosłe koty i małe kociaki, które na potrzeby eksperymentu są zakażane izolatami wirusów i rozwija się w nich mnóstwo poważnych symptomów chorobowych. Dlatego to, że badania tych szczepień są na tak małych grupach kotów, jest to z jednej strony wielka wada, a jednocześnie i zaleta, bo im mniej zwierząt ucierpi w wyniku takich badań, tym lepiej. Do tego dalsze badania trwają tak naprawdę już na populacjach kotów, gdzie wprowadza się rozlegle szczepienia. Jestem też ciekaw jak sprawowałyby się niektóre leki przeciwpasożytnicze z grupy awermektyn na tego typu wirus. Warto byłoby sprawdzić czy udałoby się ustalić bezpieczną dawkę doustną np. iwermektyny u kota i czy wykazałoby ona właściwości przeciwwirusowe w kierunku niektórych kocich wirusów jak FCV lub koronawirusa kociego FCoV, FIPV. Może byłyby skuteczniejsze niż szczepionki? Może jakiś doktorant nauk weterynaryjnych chciałby się tym zająć?

 

Czego zatem możemy się nauczyć od kociej wakcynologii w kontekście współczesnych czasów? Myślę, że w bystrych umysłach po przeczytaniu powyższego tekstu zarysowały się uderzające i bardzo ciekawe korelacje, ponieważ problemy kociej szczepionki FCV doskonale pokazują nasze aktualne problemy z nieszczelnymi i niedoskonałymi szczepionkami stosowanymi w ludzkiej wakcynologii koronawirusowej. Ja w całej tej historii widzę ostrzeżenie przed używaniem masowo nieszczelnych, niedoskonałych szczepionek umożliwiających transmisję i nosicielstwo wirusa, narzucających presję selekcyjną pod hodowlę bardziej zakaźnych wariantów ucieczki immunologicznej, co z czasem może doprowadzić do selekcji bardziej patogennych wariantów, które staną się zagrożeniem zarówno dla populacji zaszczepionej, jak i niezaszczepionej. Do tego dochodzi jeszcze prawdziwa i realna liczba skutków ubocznych, z którymi należy się liczyć; źródła:

1. https://journals.sagepub.com/doi/10.1016/j.jfms.2007.06.011

2. https://www.vin.com/apputil/content/defaultadv1.aspx?id=3852228&pid=11181

3. https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/16437305/

4. http://theses.gla.ac.uk/4186/3/2013beczkowskiphd.pdf

 

Zatem stanąłem przed decyzją czy szczepić moje koty na FCV. W związku z literaturą jaką zgłębiłem uznałem, że nie ma to sensu. Będące w obiegu warianty FCV są już inne niż szczepy w szczepionkach, do tego jeśli szczepionka daje niedoskonałą ochronę, szczepiąc kota na tak szybko mutującego wirusa, jedynie przyczyniam się do zwiększenia presji selekcyjnej. Dodatkowo jeśli w otoczeniu są zaszczepione koty, które są nosicielami wariantów hodowanych na poszczepiennych przeciwciałach, to istnieje większe prawdopodobieństwo, że wariantem dominującym stanie się któryś z wariantów ucieczki, na który neutralizacja poszczepienna będzie coraz istotniej suboptymalna. Myślę też, że to miało miejsce w przypadku moich kotów. Starszy kot przez 12 lat swojego dotychczasowego życia nie rozwinął objawów FCV (przechodząc prawdopodobnie zakażenie bezobjawowo) lub chroniło go szczepienie. Natomiast młodszy kot przez 9 lat swojego dotychczasowego życia złapał infekcję dwukrotnie, za pierwszym razem przechodząc bardzo łagodnie, a za drugim razem (aktualnym) przeszedł nieco mocniej, choć nadal dość łagodnie. W literaturze doczytałem się, że im kot starszy szansa na to, że będzie pozytywny w kierunku FCV maleje. Pewnie ma to związek z naturalną odpornością wyrobioną podczas kontaktu z krążącymi izolatami polowymi podczas całego życia kota, z czego większość zakażeń przebiegała bezobjawowo. Wykazano, że infekcja FCV którymś z wcześniejszych szczepów (np. o charakterystyce F9) daje długotrwałą ochronę krzyżową na inne szczepy; źródło: https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/28389099/

 

Obserwując tę sytuację skłaniam się ku temu, że obcy kot z którym zetknął się mój młodszy kot, był nosicielem bardziej wirulentnego wariantu wirusa, który zdołał rozwinąć u mojego kota symptomy i przełamać jego 9-letnią naturalną odporność. Na szczęście ukł. immunologiczny kota rozpoznał antygeny wirusa (odporność krzyżowa po wcześniejszej infekcji), dzięki czemu był w stanie zwalczyć objawy, nie rozwijając poważniejszych symptomów. Starszy kot rozwinął poważniejsze objawy, ale po dobraniu odpowiedniego leczenia ambulatoryjnego/domowego również udało się utrzymać infekcję pod kontrolą, co również świadczyło o tym, że jego ukł. immunologiczny rozpoznał antygen i wraz ze skorelowanym leczeniem, doprowadził do szybkiej poprawy stanu zdrowia. No to teraz pytanie czy zatem jest sens szczepić koty ozdrowieńców na FCV? Moim zdaniem nie ma to sensu, ponieważ nabyły prawdopodobnie naturalną odporność krzyżową na lata, na dodatek w oparciu na antygen wysoce wirulentnego wariantu wirusa. Szczepienie mogłoby więc niepotrzebnie namieszać w immunologii kotów-ozdrowieńców, indukując silne specyficzne przeciwciała przeciwko szczepom zawartym w szczepionce (nieaktualnych względem krążących wariantów polowych), które mogą stłumić naturalną odporność i ostatecznie uwrażliwić kota na infekcję lub przyczynić się do hodowli wariantów ucieczki. 

 

Aby poznać średnią prewalencję wirusa FCV w populacji, dokopałem się do publikacji, w której przedstawiono wyniki 1206 wymazów pobranych z 62 praktyk weterynaryjnych. Ostatecznie FCV został wyizolowany w 122 przypadkach na 1206 próbek, co dało prewalencję na poziomie 10.1%. Z tych wszystkich przypadków większość daje zwykle objawy od żadnych po umiarkowane. Nasz lekarz weterynarii jednocześnie powiadomił mnie, że ryzyko poważnej reakcji niepożądanej po szczepieniu wynosi około 10%. Biorąc pod uwagę wszystkie powyższe kwestie kalkulacja ryzyka do korzyści jest raczej jasna. Nie ma sensu ryzykować zdrowia kota dla 0.1% teoretycznej korzyści ze szczepienia.

 

Jak widać problemy wakcynologiczne i decyzje jakie należy podejmować są nieco bardziej złożone niż myśli większość ludzi. Trzeba bardzo uważać jaką interwencję wprowadza się do wirusowych rojów quasi-gatunkowych krążących po danych populacjach. Teoria quasi-gatunków została po raz pierwszy zaproponowana do modelowania wczesnej ewolucji, podatnych na mutacje, samoreplikujących makrocząsteczek, które uważa się, że dały pochodzenie życia na Ziemi. Później teoria ta została zaadoptowana do modelowania ewolucji szybko replikujących się wirusów RNA. W związku z tym na poziomie wewnętrznym gospodarza, wirusy RNA nie występują w postaci pojedynczego genotypu, ale raczej jako zespół blisko spokrewnionych wariantów wirusa, nazywany quasi-gatunkiem. Teoria quasi-gatunków zakłada, że te wirusowe warianty przypominają chmurę ściśle powiązanych genotypów, które łącznie rzeźbią ich charakterystyczne cechy. Generowanie populacji polimorficznych oraz potencjalnie wysokiej różnorodności wirusów RNA jest cechą przypisywaną ich biologii, a także unikalnych cech retrowirusowej odwrotnej transkrypcji. Ze względu na podatną na błędy RT i rekombinacje wirusową może się wyłonić wiele potencjalnie korzystnych mutacji, które nadają retrowirusom ogromnej zdolności do dostosowania się do wymagających warunków immunologicznych gospodarza. Dzięki ścisłym procesom selekcji tylko nieliczne warianty generują mutacje, które utrwalają się w obrębie quasi-gatunków. Teoria zakłada, że mutacje występują w stałym wysokim tempie. Zatem dopasowanie darwinowskie pojedynczego wariantu staje się nieistotne i zostaje zastąpione przez powiązane chmury (roje) guasi-gatunków. Dobrze połączona chmura jest reprezentowana przez powstające warianty wirusowe podczas replikacji, które są zdolne do generowania następców wnoszących wkład ewolucyjny w chmurze. Z kolei słabo połączona chmura charakteryzuje się generowaniem cząstek wirusowych niezdolnych do produkcji potomstwa. W teorii quasi-gatunków to chmura / rój, a nie pojedynczy genom, obejmuje jednostkę selekcji. Dowody wskazują, że teoria rojów quasi-gatunkowych dobrze opisuje koncepcje mutacji i selekcje genetyki populacyjnej. Wydaje się, że jest ona bardziej w zgodzie niż w konflikcie z ewolucją darwinistyczną i zapewnia dodatkowe ramy teoretyczne do zrozumienia ewolucji bezpłciowych, haploidalnych, samoreplikujących się wirusów RNA.

 

Dlatego powinniśmy szczególnie uważać z naszymi prymitywnymi próbami ingerencji w różne roje quasi-gatunkowe, ponieważ wyprzedzają nas one w treningu ewolucyjnym o miliardy lat, są lepiej dopasowane i sprytniejsze. Musimy być zawsze ekstremalnie ostrożni w jaki sposób każda nasza interwencja wpłynie na dynamikę ewolucyjną wewnątrz roju i co się niego wyłoni na wyjściu. Mam nadzieję, że dałem Wam twórczy materiał do rozmyślań i być może teraz będzie łatwiej komuś zrozumieć problemy generowane przez obecną kampanie szczepień. Jest to też jeden z przykładów jak obserwacja życia biologicznego i kinetyki chmur wirusowych, może natchnąć do ciekawych wniosków i wiedzy. Dziękuję wszystkim, którzy dotarli ze mną aż tutaj. Mógłbym tak pisać bez końca w tym fascynującym temacie.

wtorek, 14 września 2021

Biologia i Epidemiologia ewolucyjna COVID-19: Iwermektyna, naturalna selekcja mutacji ucieczki immunologicznej i ADE


 

Drodzy czytelnicy,

 

Dostaje regularnie od Facebook'a bany za moje publikacje, nawet sprzed roku lub wielu miesięcy. Znikają niektóre posty ze strony. Do tego miałem urlop i nie miałem jak pisać. W tej chwili przechodzę przez kolejnego podwójnego 30-dniowego bana. To przykre, że stosuje się tak chamską cenzurę i na niespotykaną wcześniej skalę łamie się prawa wolności słowa, swobodnego przepływu myśli. Co mnie najbardziej przeraża, to na tak wielką skalę rozpostarta cenzura, supresja i kampanie oczerniające nawet czołowych lekarzy pierwszego kontaktu, lekarzy ICU, wirusologów, pulmonologów-klinicznych, epidemiologów, patologów i wakcynologów. Cenzura jest największą oznaką słabości, stąd tak dramatyczne próby jej zastosowania. Czytałem kiedyś w jaki sposób w państwie Tajwan, wychwytują wcześniej zagrożenia pochodzące od rządu Chin. Patrzą tam gdzie jest wymierzona największa cenzura, ponieważ to okazuje się najczęściej z czasem najbliższe prawdy. Myślę, że obecnie jesteśmy świadkami takiej właśnie sytuacji.W temacie pandemii dzieje się tak wiele, mam bardzo dużo materiałów do analizy. Zakładam, że będzie się działo znacznie więcej, dlatego będę przyglądał się sytuacji i dzielił się swoimi przemyśleniami i wątpliwościami dla wszystkich zainteresowanych. Jeśli nie tutaj, to na blogu. Zobaczymy ile ten post utrzyma się na stronie. Według fact-checkerów FB, analizy i cytowanie publikacji naukowych jest niezgodne ze standardami społeczności, bo jest zagrożeniem dla ludzkiego życia. To jest jak dwójmyślenie z Orwella. Jest całkiem odwrotnie to cenzura jest największym zagrożeniem dla ludzkiego życia w tym ujęciu. Szczególnie jeśli dotyka publikacji i danych naukowych dotyczących skutecznego leczenia.

 

Dzieją się rzeczy w które nie mogę uwierzyć. Jeszcze 5-10 lat temu byłyby one nie do pomyślenia i nie do zaakceptowania. Nazywano wiele z nich teoriami spiskowymi. Do granic możliwości nagięto zasady bioetyki i wykorzystuje się naukę, aby uzasadnić najbardziej absurdalne działania w historii medycyny. Rzeczywistość naturalna jest coraz bardziej zakłamywana na rzecz tej agendy, ponieważ nie mam już złudzeń po wszystkim co widziałem, co do tego, że mamy do czynienia ze skoordynowanymi działaniami, w których dbanie o zdrowie człowieka i populacji, jest raczej na ostatnim miejscu.

 

Tak jak pisałem, że należało się tego spodziewać, trwa obecnie ogromna kampania, która ma za zadanie oczernić skuteczne leki na COVID-19 oraz zniesławić ludzi, którzy ich używają. Są to bardzo prymitywne próby, które przeczą obserwacjom rzeczywistości oraz danym zbieranym przez lekarzy-klinicystów oraz badaczy EBM na całym świecie. Są tysiące lekarzy, którzy stosują z powodzeniem wielolekowe protokoły leczenia zespołu objawów zwanych COVID-19. Jeśli gdzieś czytam, że ktoś małpuje żenująco słabą informacje od CDC i nazywa iwermektynę "lekiem dla koni lub krowy" i "ludzie nie powinni jej stosować, bo nie są końmi i krową", to już wiem, że mam do czynienia z kimś co najmniej uprzedzonym, nieobiektywnym, trollem lub zahipnotyzowanym. Pisałem już wielokrotnie o iwermektynie i przedstawiłem przekonujące dowody na to, że jest ona skuteczna. Jeśli miałbym obecnie szukać gdzieś obiektywnych i wysokiej jakości informacji o skutecznych lekach i protokołach medycznych w leczeniu COVID-19 to zwróciłbym się do czołowych lekarzy klinicznych, jednych z najczęściej publikowanych autorów w medycynie intensywnej terapii, ludzi z dekadami doświadczeń w ICU (oddziałach intensywnej terapii), którzy skupiają najlepszych medyków na pierwszej linii frontu leczenia. Do tych ludzi należą doświadczeni pulmonolodzy kliniczni medycyny intensywnej terapii np. FLCCC (https://covid19criticalcare.com/). Można poczytać co piszą o skuteczności iwermektyny:

 

https://journals.lww.com/americantherapeutics/Fulltext/2021/06000/Review_of_the_Emerging_Evidence_Demonstrating_the.4.aspx

 

https://journals.lww.com/americantherapeutics/Fulltext/2021/08000/Ivermectin_for_Prevention_and_Treatment_of.7.aspx

 

Polecam również profil na twitterze Pierre Kory, jednego z czołowych obecnie lekarzy-klinicznych, pulmonologa ICU w leczeniu COVID-19 na świecie: https://twitter.com/PierreKory

 

Jest wiele publikacji randomizowanych oraz obserwacyjnych, które wskazują na korzystny efekt iwermektyny we wczesnym leczeniu COVID-19. Jeśli miałbym wybrać jedną z ciekawszych, to byłaby to następująca praca:

 

"Oral ivermectin for a scabies outbreak in a long-term care facility: potential value in preventing COVID-19 and associated mortality"; źródło: https://onlinelibrary.wiley.com/doi/10.1111/bjd.19821

 

Dlaczego uważam, że jest ciekawa? W objętym w badaniu domu opieki wybuchło ognisko świerzbu. Wszystkim pacjentom i osobom z kontaktu podano iwermektynę, aby zwalczyć świerzb oraz prewencyjnie dla reszty, która nie zdążyła zakazić się świerzbowcem. Jednocześnie ogłaszana jest pandemia COVID-19, który był rejestrowany w coraz większym stopniu, szczególnie w domach opieki. Autorzy publikacji bardzo starannie zebrali dane z tego domu opieki, którego 69 rezydentów i 52 pracowników dostało iwermektynę z powodu ogniska świerzbu. Zauważono, że żaden rezydent (średnia wieku 90 lat) przyjmujący iwermektynę nie rozwinął cięższych objawów COVID-19, nie było też żadnej hospitalizacji oraz zgonów w tej grupie. Mając szczegółowe dane wszystkich pacjentów i pracowników, autorzy następnie porównali je z danymi innych domów opieki, które były możliwie najbardziej zbliżone do tego, gdzie podawano iwermektynę. Grupę kontrolną utworzono na podstawie danych z 45 podobnych domów opieki, w których łącznie mieszkało 3062 rezydentów (średnia wieku 86 lat). Spośród nich u 22.6% stwierdzono infekcję COVID-19 ze śmiertelnością 4.9%. Mimo, że można się do kilku elementów badania przyczepić (np. szukanie pasujących do algorytmu domów opieki, nie jest do końca prawdziwą randomizacją grupy kontrolnej), to uważam, że jest to bardzo fajna i dobrze zaprojektowana praca. Autorzy dodatkowo przeprowadzili analizy in-vitro i wygłosili bardzo zrównoważoną konkluzję. Jego mocną stroną jest odkrycie korzystnego efektu dla iwermektyny, kiedy użyto jej w zupełnie innym celu klinicznym (eradykacja ogniska świerzbu). Sprawiło to, że zarejestrowany efekt terapeutyczny iwermektyny w kierunku COVID-19 miał jeszcze mocniejszą wagę, ponieważ nikt z przyjmujących nie oczekiwał żadnego efektu leczniczego w stosunku do COVID-19, co prawdopodobnie istotnie zmniejszyło widełki efektu placebo.

 

Jeszcze jedna praca, która ostatnio wpadła mi w ręce to:

 

"Ivermectin as a SARS-CoV-2 Pre-Exposure Prophylaxis Method in Healthcare Workers: A Propensity Score-Matched Retrospective Cohort Study"; źródło: https://www.cureus.com/articles/63131-ivermectin-as-a-sars-cov-2-pre-exposure-prophylaxis-method-in-healthcare-workers-a-propensity-score-matched-retrospective-cohort-study

 

Publikacja peer-review. Niestety tylko retrospektywne badanie kohortowe, niemniej wykonane starannie i przeprowadzone wśród pracowników systemu ochrony zdrowia. Zauważono znaczący korzystny efekt protekcyjny iwermektyny 1.8% w porównaniu do 6.6% w grupie kontrolnej (p = 0.006), co wiązało się z redukcją ryzyka infekcji na poziomie 74% (95% CI / 0.10-0.71).

 

Z kolei wiele tych korzystnych dla iwermektyny raportów znalazło potwierdzenie w publikacji, która wykazała znaczący wpływ leku na niższe miana wirusa u przyjmujących iwermektynę; źródło: https://www.medrxiv.org/content/10.1101/2021.05.31.21258081v1

 

Ciekawa sytuacja ma miejsce w Japonii. Haruo Ozaki, szef Tokyo Metropolitan Medical Association zwołał konferencję prasową, na której zarekomendował niezwłoczne użycie przez lekarzy iwermektyny w związku z rosnącymi przypadkami COVID-19. Zastosowanie iwermektyny na COVID-19 u ludzi wsparł również odkrywca leku, prof. Satoshi Omura, który dostał zań nagrodę Nobla z medycyny. Ozaki zwrócił się do rządu, aby zaaprobował użycie iwermektyny oraz przeciwzapalnego sterydu deksametazonu w leczeniu COVID-19, głównie aby już na poziomie medycyny rodzinnej i domowej zmniejszyć prawdopodobieństwo rozwinięcia się poważniejszych symptomów; źródło: https://www.nikkei.com/article/DGXZQOFB25AAL0V20C21A1000000/

 

Japońscy lekarze zaczęli donosić o wysokiej skuteczności leczenia iwermektyną. Nawet w TV pojawił się Dr Kazuhiro Nagao, szanowany profesor medycyny, który zakomunikował, że leczył iwermektyną w swojej klinice 500 pacjentów z COVID-19 ze 100% skutecznością. Wszystkie tego typu doniesienia lekarzy z głównego frontu walki, nawet jeśli zebrane w publikacje, dla niektórych osób jednak się nie wydarzyły i nie ma sensu nawet na nie splunąć, bo nie były to badania randomizowane z kontrolą.

 

Chciałbym tylko przypomnieć, że dowody obserwacyjne również są istotne. Może mniej istotne wagowo w porównaniu do RCT, ale to obserwacje stały się podwalinami dla rozwoju wszelkich nauk przyrodniczych. Gdyby nie obserwacje dawnych przyrodników oraz dane obserwacyjne i anegdotyczne zbierane sumiennie przez dawnych lekarzy, to nie nastąpiłby rozwój nauk biologiczno-medycznych, byłyby one poważnie wykastrowane z komponentów empirycznych. Do dziś dowody empiryczne, obserwacyjne i logiczna analiza dowodów anegdotycznych stoją u podstawy odkrywania np. nowych gatunków roślin i ich właściwości medycznych. Nie jednemu badaczowi podczas badań terenowych w lasach deszczowych wiedza ta uratowała życie. Ci gorliwi fani nauki, którzy agresywnie i lekceważąco odnoszą się do wszystkich badań obserwacyjnych, raportowych, uwzględniających anegdoty, zdają się kastrować swój światopogląd z wielu ciekawych danych, które nierzadko doprowadzają w nauce do ciekawych odkryć lub rysują interesujące korelacje. Zaobserwowałem również zadziwiającą prawidłowość. Najczęściej te osoby, co najgłośniej wyzywają innych od foliarzy, większość dowodów obserwacyjnych lub raportów anegdotycznych (np. o skutkach ubocznych szczepień mRNA) jest przez nich wyśmiewana, jednocześnie wymieniają się w swoich bańkach informacyjnych takimi samymi anegdotami (np. kto jak przeszedł COVID-19 lub jak wspaniale na niego zadziałało maskowanie twarzy czy też badania skuteczności masek oparte na retrospektywnych raportach anegdotycznych gdzie dane zbierano przykładowo od maja do września, czyli w czasie najmniejszego peaku infekcji związanych z sezonowością) i faworyzują te, które potwierdzają wyznawany światopogląd. Podobnie było z nagłaśnianiem każdego pojedynczego przypadku cięższego przebiegu COVID-19 u osób poniżej 50 roku życia, przy jednoczesnym bagatelizowaniem i wyśmiewaniem przypadków poważniejszego NOP u osoby zaszczepionej. Takie zachowania nagminnie obserwowałem podczas tej pandemii nawet na grupach naukowych. Próba zwrócenia uwagi na tego typu dysonanse kłócące się przecież z obiektywizmem naukowym, kończyła się blokadami i wyzwiskami od "foliarzy".

 

Ze smutkiem muszę stwierdzić, że to wygląda jakby był kult scjentyzmu, czyli quasi-religii opartej na zdogmatyzowanej interpretacji nauki, na którą to "obiektywną" interpretacje mają wpływ czynniki pozanaukowe w różnym stopniu np. polityczne, finansowe, konflikty interesów, oszustwa, presja polityczna, manipulacje w danych. Gdzieś obok mamy natomiast realną rzeczywistość naturalną, w której uczciwa nauka próbuje bezstronnie, obiektywnie w jakikolwiek skuteczny sposób uchwycić i wyekstrahować z tego torusa zmiennych, jakieś bardziej stałe funkcje danych. Od wielu lat te dwa światy się ze sobą przenikały i byliśmy nieraz przez autorytety naukowe ostrzegani, że scjentyzm i pieniądze różnych grup interesów, dużych koncernów i sponsorów deprawują naukę i doprowadzają do coraz większych wypaczeń. Pandemia drastycznie przyspieszyła proces ujawnienia tych wszystkich mechanizmów, których doskonały przykład jest widoczny w cenzurze i kampaniach wymierzonymi w tanie i skuteczne protokoły leczenia. Nie muszę chyba dodawać jakie miało to konsekwencje dla tych wszystkich pacjentów, którzy nie mieli dostępu do skutecznych form terapii.

 

Szkoda, że nie pisze się już tyle o Indiach, którymi jeszcze nie tak dawno straszono ludzi na całym świecie. Tam gdzie wdrożono odpowiednie protokoły leczenia (iwermektyna, HCQ, azytromycyna/doksycyklina, cynk, witaminy), opanowano pandemie nawet w najbardziej zagęszczonych populacyjnie regionach np. Delhi, czy Uttar Pradesh, który jest obecnie liderem światowym jeśli chodzi o kontrolę COVID-19 właśnie dzięki wczesnemu leczeniu. Wszyscy z symptomami są testowani i wydaje im się zestawy do leczenia domowego zawierające m.in. iwermektynę i dokładne instrukcje stosowania. Jest to najbardziej logiczny system, ponieważ skuteczne leczenie na poziomie domowym / ambulatoryjnym daje szansę na drastyczne (co widać w danych) ograniczenie ryzyka rozwoju poważniejszych objawów chorobowych, a tym samym redukcję obciążenia szpitali. Bardzo bym sobie życzył tego, aby nasz rząd rozważył przekierowanie choć części pieniędzy wydanych na loterie, hulajnogi, testy ludzi bezobjawowych i reklamy szczepień w mediach czy festynach, na działania podobne, do tych, które zostały wdrożone przez władze Uttar Pradesh i pozwoliły na uzyskanie kontroli nad sytuacją pandemiczną. Zresztą niemal wszędzie gdzie szeroko wdrożono odpowiednie protokoły leczenia lub zapewniono ludziom dostęp do leków przeciwwirusowych, obserwuje się bardzo podobne korelacje, związane z ostrym spadkiem hospitalizacji, zgonów i objawowych przypadków.

 

Polecam zapoznać się z kontem analityka, który na bieżąco monitoruje tego typu korelacje w danych: https://twitter.com/jjchamie

 

Powinniśmy od początku większą uwagę poświęcić lekom przeciwwirusowym, ponieważ w tej chwili tylko one są w stanie skutecznie ucinać transmisje, zmniejszać miano wirusa i zwiększyć nasze szanse na uzyskanie wystarczającej kontroli sytuacji epidemicznej. Taka iwermektyna blokuje wszystkie istotne molekularne mechanizmy stojące za patofizjologią SARS-CoV-2. Iwermektyna bezpośrednio hamuje szlak NF-kb, STAT-3 i pośrednio hamuje PAK-1 poprzez zwiększenie jego degradacji za pośrednictwem ubikwityny, do tego hamuje zarówno imporynę a-b, jak i receptory KPNA-1, powodując naturalne uwalnianie przeciwwiursowego IFN. Iwermektyna hamuje również wirusowe RdrP (RNA-zależna pomimeraza RNA), odpowiedzialną za replikację wirusa. Aktywacja szlaku NF-kb i STAT-3 ma kluczowe znaczenie w patogenezie i następstwach COVID-19. Białka takie jak imporyna i KPNA pośredniczą w transporcie jądrowym białka wirusowego i późniejszej sygnalizacji IFN. Białka SARS-CoV-2 (ORF-3a, NSP-1 i ORF-6) bezpośrednio blokują sygnalizację IFN, powodując że otaczające komórki stają się nieświadomymi ofiarami infekcji. Iwermektyna działa na wszystkie wymienione tutaj mechanizmy wirulencji; źródła:

1. https://www.nature.com/articles/s41429-021-00430-5

2. https://www.nature.com/articles/s41429-020-0336-z

 

Poza tym COVID-19 charakteryzuje się bardzo dużą rozpiętością objawów. Nie wiadomo w ilu faktycznie przypadkach odpowiedzialny był za nie słynny wirus, a nie przykładowo wirusy grypy, RSV lub inne koronawirusy, pomimo pozytywnego wyniku testu rt-PCR na wirusa SARS-CoV-2. Obecnie powoli zaczyna się badać za ile zgonów i infekcji COVID-19, odpowiedzialny był faktycznie słynny wirus. Należy niezwłocznie zacząć czyścić dane epidemiologiczne. Sam wirus SARS-CoV-2 z białkiem kolca S1 wywołuje objawy głównie naczyniowe. Patologie płucne są raczej następstwem nadmiernego utleniania, skracania telomerów i nadekspresji cytokin, które uszkadzają pęcherzyki płucne. Białko S1 zachowuje się jak toksyna śródbłonka, dodatkowo istnieją dane sugerujące, że przyspiesza starzenie organizmu przez akcelerację wieku biologicznego i istotną redukcję telomerów. Jeśli ktoś miał pecha i faktycznie zakaził się tym wirusem, to w przypadku niewystarczającej odpowiedzi immunologicznej, obserwowano objawy związane z genetycznymi chorobami wieku dziecięcego lub starczego np. aktywacja chorób autoimmunologicznych, zatory, zakrzepy, degradacja ścian naczyń krwionośnych, mgła mózgowa, nasilenie procesów neurodegeneracyjnych. Obecnie rozważa się czy białko S1 nie promuje powstawania prionów, czyli białek zakaźnych o konformacji silnie patogennej w ustroju człowieka czy zwierzęcia, odpowiedzialnych za różne schorzenia neurodegeneracyjne. Jednym z markerów alarmujących jest ta publikacja: https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/32681865/

 

No i tutaj dochodzimy do prawdziwie niepokojącej kwestii. Nie wiadomo jaka jest faktyczna propagacja wirusa SARS-CoV-2 w populacji, jaka jest skala testów fałszywie pozytywnych oraz błędnych diagnoz. Na podstawie surowych, nieskalibrowanych i najpewniej zawyżonych danych COVID-19 wiązał się z 98% wskaźnikiem wyzdrowień ze wszystkich dotychczasowych przypadków na świecie, a wszystkie aktywne przypadki w 99.4% składają się z przypadków bezobjawowych lub łagodnych. Jest to dobra wiadomość. Oznaczać może, że COVID-19 jest kontrolowany przez naturalną odporność na poziomie populacji oraz że za wiele z tych infekcji odpowiedzialny jest np. wirus grypy lub inne wirusy cyrkulujące w naturze, które pokrywają się z gamą objawów przypisanych COVID-19. W rzeczywistości nie wiemy czy nie mamy przypadkiem do czynienia ze zwiększoną aktywnością wirusów sezonowych o zaostrzonej wirulencji przez presję immunologiczną narzuconą przez wdrożony na niespotykaną wcześniej skalę system lockdownów i sanitaryzmu, po raz pierwszy w historii naszej cywilizacji. Gdybyśmy wykonywali podobną liczbę testów na inne wirusy grypopochodne, z taką samą fiksacją z jaką skupiliśmy się na nowym koronawirusie, mielibyśmy dopiero faktyczne porównanie i realne liczby. Dla nas najlepiej jakby okazało się, że za większość przypadków klasyfikowanych jako COVID-19 odpowiedzialne były jednak inne wirusy, pokrywające się objawami, a ciężki przebieg i zgony były mniej lub bardziej związane z chaosem systemu ochrony zdrowia i supresją skutecznych protokołów leczenia, niżeli stycznością z białkiem S1 pochodzącym pierwotnie z Wuhan. Istnieją uzasadnione obawy, że nowy koronawirus jest efektem manipulacji w laboratorium i białko S1 jest szczytową funkcją badań nad manipulacjami koronawirusów i jest faktyczną bronią biologiczną lub zachowuje się jak broń biologiczna: przyspiesza starzenie organizmu, skraca telomery, atakuje naczynia krwionośne, promuje nadekspresję cytokin uszkadzających płuca oraz formowanie białek prionowych. Swoją drogą twierdzenia, że wirus nie istnieje i nie został wyizolowany zdają się być dezinformacją, która ma za zadanie dyskredytować inne wartościowe informacje stojące w opozycji do nachalnych narracji oficjalnych. Jeden z dowodów na udaną izolację wirusa SARS-CoV-2: https://www.pnas.org/content/117/13/7001?cct=2302

 

Zatem jeśli białko S1 zdradza cechy broni patogennej, to wybranie tej podjednostki jako antygen dla preparatów mRNA i adv-mRNA mogło być największym błędem w historii medycyny. O ile nie wiadomo jaka była rzeczywista propagacja wirusa SARS-CoV-2 w populacji, szczególnie w pierwszym roku pandemii, to już masowe podawanie ludziom preparatów, które zmuszają organizm do produkcji ciężkiej do policzenia (prawdopodobnie trylionów) białek S, wzorowanych na oryginale z Wuhan (być może pochodzącym z wycieku laboratoryjnego), może mieć ciężkie do oszacowania konsekwencje. Niestety przeglądając skutki uboczne wywoływane przez te szczepionki łatwo zauważyć wzór, czyli indukowanie patologicznych zmian w naczyniach krwionośnych i mózgu, zapalenia mięśnia sercowego, przyspieszanie biologicznego starzenia komórek przez uszkodzenie mitochondriów i nasilenie stresu oksydacyjnego, co skutkuje utlenianiem guaniny i skracaniem telomerów.

 

Okazuje się, że samo białko S1 jest bardzo aktywne biologicznie. Wywołuje niepożądane reakcje w organizmie. Może doprowadzić do uszkodzeń śródbłonków płuc, a także osłabienia funkcjonalności mitochondriów. Pseudowirus złożony z ekspresji jedynie białka S został zbadany na modelu zwierzęcym. Białko S obniża poziom ACE2 i osłabia bioprzyswajalność NO w śródbłonkach. Białko Spike może więc samodzielnie uszkadzać śródbłonki, co manifestuje się osłabieniem funkcji mitochondrialnych oraz aktywności syntazy NO w śródbłonkach. Jeśli ktoś będzie miał pecha to samo białko S indukowane przez preparat genetyczny może doprowadzić do uszkodzeń płuc lub kumulacji w organizmie np. w naczyniach krwionośnych, powodując różnego rodzaju zakrzepy, co zdaje się mieć miejsce w przypadku preparatów mRNA. Obserwujemy, że białko S zachowuje się jak toksyna śródbłonka, jest w stanie replikować się w sercu. Wykazano, że sam kolec S1 jest w stanie wywoływać patogenne zmiany w kardiomiocytach;

 

źródła:

1. https://www.salk.edu/news-release/the-novel-coronavirus-spike-protein-plays-additional-key-role-in-illness/

2. https://europepmc.org/article/ppr/ppr232448

 

Podobne dane zaprezentował dr Pavel Solopov na corocznym spotkaniu American Society for Pharmacology and Experimental Therapeutics podczas Experimental Biology (EB) 2021, gdzie przedstawił swoje badania na modelu transgenicznych myszy, którym podawano białko S1; źródło: https://www.eventscribe.net/2021/EB2021/index.asp?presTarget=1644160

Genetycznie zmodyfikowane myszy, którym wstrzyknięto białko kolca, wykazywały objawy podobne do COVID-19, które obejmowały ciężkie zapalenie, napływ białych krwinek do płuc i oznaki burzy cytokin - odpowiedzi immunologicznej, w której organizm zaczyna reagować, atakując własne komórki i tkanki, a nie tylko zwalczać wirusa. Myszy, które otrzymały tylko sól fizjologiczną, pozostały normalne.

 

Poważni i szanowani badacze (m.in. Montagnier, Bridle, Malone, Warren, McCullough) ostrzegali, że aktywność biologiczna i toksyczność białka S1 sprawia, że jego wybór na antygen w szczepionce mógł być kolosalną pomyłką. Byłoby to prawdziwą tragedią jeśli te obawy się potwierdzą. Należy monitorować teraz biorców szczepionek pod kątem patologii naczyń krwionośnych, serca, a także przyspieszonego starzenia się organizmu oraz chorób neurodegeneracyjnych w dłuższej perspektywie czasowej. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że ludzie obecnie podniecają się krótkoterminowymi danymi dotyczącymi tych preparatów, a zasadne obawy o długoterminowe skutki tej immuno-terapii genowej są nieznane. Do tego wychodzą na jaw coraz to bardziej niepokojące fakty związane np. z zanieczyszczeniami różnych partii, ale nie będę tutaj o nich póki co pisał.

 

W związku z tym myślenie co niektórych, że jeden lek załatwi sprawę jest dość niepoważne. Skoro mamy różne objawy, to najbardziej optymalnym podejściem będą protokoły wielolekowe, oddziałujące nie tylko na strukturę wirusa i jego mechanizmy wirulencji, ale również działające na naczynia krwionośne, neuroprotekcyjnie, antyprionowo oraz o korzystnym profilu hamowania procesów starzenia komórek i pozbywania się komórek zombie powstałych w wyniku akceleracji procesów starzenia (senolityki). Do tego leki powinny być dobrane tak, aby zależnie od obrazu klinicznego i objawów, mogły osiągać odpowiednie stężenia w płucach np. jonofory cynku (m.in. CQ i HCQ), polifenole, kwercetyna, sterydy wziewne podobne do budozenidu, im mniejsze cząstki w leku, tym łatwiej dotrą głęboko do płuc. Z tego co obserwuje w najbliższych latach ważne będą też leki rozrzedzające krew, antykoagulanty i ogólnie związki o działaniu przeciwzakrzepowym. Przypuszczam, że pokłosiem masowych kampanii szczepień będzie ogromne zapotrzebowanie na tego typu leki. W związku z tym radziłbym rządom zabezpieczyć dla swoich narodów odpowiednią ilość tego typu leków, ponieważ zwiększona skłonność do makro- i mikro-zakrzepów krwi jest niepokojącym wzorcem powtarzającym się po tych szczepieniach. Opisywane jest to obecnie szeroko w literaturze medycznej wraz z wieloma innymi problemami obserwowanymi w związku ze szczepieniem.

 

Zauważyłem, że w kręgach gorliwych zwolenników preparatów mRNA krążą dwa preprinty, które według nich są ostatecznym dowodem na to, że masowe kampanie szczepień szczepionkami profilaktycznymi w tle aktywnej pandemii wręcz ograniczają mutację wirusa SARS-CoV-2, a nie je potęgują. Tym samym ludzie ci wierzą, że te dwa preprinty są twardym dowodem, że nieszczelne preparaty profilaktyczne mRNA i adv-mRNA nie mają udziału w napędzaniu dynamiki ewolucyjnej pandemii. Przeczytałem zarówno te publikacje jak i ich argumenty i poraziło mnie całkowite niezrozumienie tematu przez ludzi wypowiadających taki kategoryczne opinie.

 

Oto dwa wspomniane preprinty:

1. https://www.medrxiv.org/content/10.1101/2021.08.08.21261768v1.full.pdf

2. https://www.medrxiv.org/content/10.1101/2021.07.01.21259833v1.full.pdf

 

Zanim szerzej skomentuje jedną z tych prac, dodam tylko, że wysnuwanie na podstawie tych prac wniosków kategorycznych, udających fakty ostateczne jest słabe, warto byłoby naprawdę dobrze wgryźć się w skomplikowane zagadnienie jakim jest epidemiologia i dynamika ewolucyjna pandemii COVID-19. Opinie jakie czytałem, niestety moim zdaniem świadczą o braku zrozumienia mechanizmów ewolucyjnych i takich zagadnień jak ucieczka immunologiczna oraz presja immunologiczna w kontekście zmian filogenetycznych w wirusie oraz trajektorii pandemii. Przede wszystkim należałoby wziąć pod uwagę, że problemem ucieczki immunologicznej i wyłaniania się immuno- i szczepionko-opornych wariantów nie są mutacje punktowe zachodzące w wirionie, ale presja selekcyjna mutacji w wąskim przedziale, na którą preparaty mRNA nakładają największą presję na poziomie populacyjnym. Mutacje punktowe to ogromna kategoria mutacji, które opisują zmiany w pojedynczym nukleotydzie RNA. To są różne typy mutacji w różnych miejscach, które zachodzą cały czas w warunkach naturalnych oraz indukowane są przez reakcje obronne gospodarza na wirus, kiedy dochodzi do mediowanej immunologicznie edycji RNA. To logiczne, że tam gdzie jest więcej szczepień liczba mutacji punktowych w genomie SARS-CoV-2 będzie mniejsza, ponieważ w wyniku presji immunologicznej na wąski target, który atakuje szczepionka (podjednostka S1), następuje selekcja wariantów, które będą zawierały konkretne mutacje ucieczki od przeciwciał dokładnie w tej podjednostce białka kolca S1. Dokładnie tego należałoby się spodziewać przy ucieczce immunologicznej, czyli rosnący trend konwergencji konkretnych mutacji ucieczki immunologicznej do ograniczonego zestawu epitopów związanych z białkiem S wirusa SARS-CoV-2. Trend ten zbiega się z masowymi szczepieniami i został bardzo dobrze udokumentowany przez epidemiologów molekularnych. Przykład: https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/33688681/ Dwie wspomniane wyżej publikacje właściwie potwierdzają, że selekcja wariantów następuje i ma związek z tymi kampaniami nieszczelnych szczepień.

 

Przyjrzyjmy się preprintowi numer 2: "COVID-19 vaccines dampen genomic diversity of SARS-CoV-2: Unvaccinated patients exhibit more antigenic mutational variance".

 

Szczerze mówiąc nie wierzę, że ta publikacja przejdzie proces peer-review, a jeśli tak się stanie będzie to jedynie oznaką słabych standardów recenzenckich, choć w dobie tej pandemii i wielkiego ciśnienia na faworyzowanie, reklamowanie i uzasadnienie masowej kampanii szczepień genetycznych, to już mnie niewiele zdziwi. Niektórzy wirusolodzy już strasznie zmiażdżyli tę pracę, ale nic dziwnego skoro zawiera ona bezprecedensowe przeinaczenia nauki. Tam się niewiele zgadza z dotychczasową literaturą naukową obejmującą ucieczkę immunologiczną i presję selekcyjną przez różne czynniki pozytywnej selekcji jak interwencje immunologiczne (np. niedoskonałymi szczepionkami), którą czytałem. Jednym z głównych twierdzeń w pracy jest: "Badanie pokazuje, że masowe szczepienia mogą służyć jako antygenowa przeszkoda w ewolucji bardziej dopasowanych i zakaźnych wariantów SARS-CoV-2, podkreślając pilną potrzebę porzucenia wahania się przed szczepieniami jako kluczowy krok w celu złagodzenia globalnego obciążenia COVID-19". Nigdzie nie przedstawia się danych, które uzasadniałyby to twierdzenie. Dodatkowo już tytuł pracy jest fałszywy.

 

Tytuł publikacji brzmi: "Szczepionki COVID-19 tłumią różnorodność genomową SARS-CoV-2: Nieszczepieni pacjenci wykazują większą zmienność mutacji antygenowych". Poprawny tytuł powinien raczej brzmieć: "Szczepionki COVID-19 tłumią różnorodność genomową SARS-CoV-2: Zaszczepieni pacjenci wykazują zmniejszoną antygenową wariancję mutacji". Byłoby to spójne z obserwacjami epidemiologów molekularnych i tego co widzimy w rzeczywistości naturalnej, czyli wyłanianie coraz bardziej zakaźnych wariantów o cechach ucieczki ewolucyjnej od interwencji biomedycznych ukierunkowanych na białko szczytowe wirusa SARS-CoV-2. W sekcji opisującej wyniki tego badania jest zaledwie jedno zdanie, które dotyczy porównania wariantów u zaszczepionych i niezaszczepionych pacjentów: "Odkryliśmy, że znane epitopy komórek B wykazują większą różnorodność mutacyjną u osób nieszczepionych niż osób zaszczepionych". Nic z tego zdania nie jest dalej omawiane w publikacji. Wygląda jakby była ona napisana przez selekcje wszelkich danych jakie są do zdobycia, aby tylko potwierdzić niedorzeczną i pseudonaukową ewangelię głoszoną przez WHO: "Im więcej replikacji wirusa, tym więcej mutacji, a co za tym idzie, więcej masowych szczepień zapobiegnie powstawaniu nowych wariantów". WHO ma w tym zapewne cel i dobrze wiedzą co robią, widać to po zmianach jakie wprowadzali chociażby w pojęciu odporności zbiorowej oraz ich swobodny dryf w stronę centralnego, transhumanistycznego bio-cybernetycznego zarządzania zdrowiem ludzkim, który jest jednym z głównych celów agendy sponsorów tej instytucji. Jednak bezmyślne powtarzanie tych mantr bez wczytania się w literaturę i obiektywnej obserwacji świata, powoduje drastyczne uproszczenia i wprowadza ludzi w błąd.

 

Te szczepionki są nieszczelne i profilaktyczne. Karmiono nas wieloma kłamstwami o tym w jaki sposób będą one doskonale redukować transmisję wirusa, zmniejszać ilość hospitalizacji i zgonów, choć niewiele na to wskazywało w badaniach klinicznych, na podstawie których je dopuszczono. Szczepionki, które nie hamują transmisji wirusa, a ponadto atakują tylko jego część (podjednostkę S1), można nazwać nieszczelnymi, a immunizacje takimi szczepionkami można nazwać niedoskonałą. Takie interwencje wiązały się przeważnie z katastrofą i bardzo niekorzystnymi skutkami, które zostały na przestrzeni lat opisane w literaturze wakcynologicznej. Widzimy to obecnie nagminnie i pomimo, że manipuluje się danymi dotyczącymi szczepionych i nieszczepionych, to nie da się ukryć już, że co rusz wybuchają ogniska wśród pełni zaszczepionych, obserwuje się wzrosty symptomatycznych zakażeń i hospitalizacji w krajach o wysokich wskaźnikach szczepień, a ich skuteczność słabnie z miesiąca na miesiąc. Jednocześnie co chwila pojawiają się informacje o nowych wariantach, które są coraz bardziej oporne na przeciwciała poszczepienne oraz w mniejszym stopniu na przeciwciała nabyte po infekcji. Warto zrozumieć, że masowe kampanie szczepień tego typu szczepionkami profilaktycznymi zapewniającymi niedoskonałą ochronę, nie mogą dać innego efektu jak wywieranie przez zaszczepionych presji immunologicznej silnie ukierunkowanej na białko S1 wirusa, która jest doskonałą pożywką/podłożem pod selekcję wariantów ucieczki przed odpornością. Ta powszechna presja selekcji immunologicznej promuje obecnie zbieżną ewolucję wariantów ucieczki przed odpornością w tych samych miejscach antygenowych w białku S, umożliwiając wirusowi adaptację i dopasowanie do zmieniającego się środowiska gospodarza. Nieuchronnie prowadzi to selekcji i dominacji takich wariantów ucieczki. Te warianty ucieczki są selekcjonowane głównie przez zaszczepionych. Zresztą sami piszą: "Ponadto większa część zaszczepionej (82,6%) kohorty miała wariant alfa w porównaniu z nieszczepioną kohortą (60%). Dostępność większej liczby zsekwencjonowanych genomów w przyszłości może pomóc w zrozumieniu, czy określone warianty budzące obawy są bardziej podatne na wywołanie przełomowych infekcji".

 

Jest również logiczne, że spektrum różnorodności mutacyjnej u osób nieszczepionych będzie większe, gdyż osoby te nie wywierają selektywnej presji immunologicznej na białko S, nawet przy naturalnym zakażeniu. Ponadto populacje nieszczepione nie zapewniają odpowiedniego środowiska do propagacji wariantów ucieczki immunologicznej, ponieważ nie są one w stanie uzyskać przewagi konkurencyjnej. Jeśli chcesz zbadać wpływ masowych szczepień na dynamikę ewolucyjną mutacji, to musisz porównać zdrowych zaszczepionych ze zdrowymi niezaszczepionymi, ponieważ selektywna presja immunologiczna w kierunku białka S, jest najwyższa u zdrowych zaszczepionych i (przypuszczalnie zgodnie z prawidłami naturalnej selekcji i ewolucji) najniższa u zdrowych nieszczepionych.

 

Masowe szczepienie w tle aktywnej pandemii jest jednym z lepszych podłoży pod selekcję i adaptację wariantów ucieczki immunologicznej prowadzonej przez domenę białka S i prowadzi do dominującego obiegu wariantów VOC. Ewangeliści covidowi próbują wmówić ludziom, że jest na odwrót. Dodatkowo autorzy pracy oraz członkowie kultu immunoterapii mRNA nie uwzględniają w interpretacjach istotnych czynników zakłócających np. 1) Wpływ różnic w presji infekcyjnej (liczby aktywnych infekcji) w różnych krajach; 2) Wpływ zakaźności wariantów dominujących; 3) Różnice w poziomie ciśnienia immunologicznego (np. jaki procent zaszczepionych otrzymał tylko jedną dawkę szczepionki 2-dawkowej); 4) Różnice we wskaźniku pokrycia szczepieniami; 5) Różnice w szybkości kampanii masowych szczepień; 6) Różnice w rodzaju zastosowanych szczepionek; 7) Różnice w środkach zapobiegania zakażeniom. Autorzy omawianej publikacji na dodatek mącą w odniesieniu do chorób współistniejących. Mimo, że nie znaleźli statystycznie istotnego związku między liczbą mutacji, a częstością powikłań, wydają się sugerować, że choroby współistniejące wynikały raczej z choroby COVID-19. W związku z tym fakt, że zaszczepieni pacjenci mieli niższy wskaźnik chorób współistniejących, mógłby nawet sugerować, że szczepienie czyni ich bardziej podatnymi na chorobę. Skoro choroby współistniejące zwiększają ryzyko choroby COVID-19, logicznym jest, że większość ich nieszczepionych pacjentów zachorowała na COVID-19, posiadając co najmniej jeden inny poważny problem zdrowotny.

 

Interpretacja autorów w jaki sposób odpowiedzi komórek T mogą "buforować" ewolucję wirusa jest czysto hipotetyczna, choć całkowicie nieracjonalna. Duża różnorodność peptydów komórek T w połączeniu z wysoką heterogenicznością pasujących do peptydów alleli MHC klasy I, już wyjaśnia dlaczego jest wysoce nieprawdopodobne, aby naturalnie zakażona populacja wywierała rozległą selektywną presję immunologiczną na konkretny epitop komórki T.

 

źródła:

1. https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/33688681

2. https://journals.plos.org/plosone/article?id=10.1371%2Fjournal.pone.0250780

3. https://www.geertvandenbossche.org/post/following-the-science

 

Podsumowując, jest to bardzo słaba praca, która kłóci się z naszą dotychczasową wiedzą i obserwacjami. Tymczasem co rusz wyłaniają się kolejne warianty ucieczki immunologicznej, które zdają się być coraz bardziej oporne na przeciwciała poszczepienne:

 

Już wariant Delta sprawił szczepionkom bardzo dużo problemów. Wydają się one być coraz bardziej bezużyteczne. Ich efektywność sukcesywnie spada, co pokazują dość klarownie dane z Izraela oraz coraz bardziej jest to widoczne w danych z UK. Szacuje się, że w Izraelu skuteczność szczepionki Pfizer spadła do około 37%, dlatego teraz wdraża się tam trzecie dawki przypominające, pomimo braku jakichkolwiek solidnych danych na temat skuteczności i bezpieczeństwa boosterów. Jest to bardziej oparte na wierze, a nie nauce. Poza tym tylko szaleniec oczekuje, że robiąc wciąż to samo, osiągnie inny rezultat. Ważność ochrony wynikłej z dwóch dawek szczepienia szacuje się na 4-6 miesięcy. Powoli w Izraelu uznaje się już osoby po 2-dawkach szczepienia, które nie przyjmą trzeciej dawki, jako osoby niezaszczepione i prawdopodobnie będą tak również wpisywane do statystyk. Z tymże po upływie 6 miesięcy od trzeciej dawki szczepionki, również te osoby mają być uznawane jako niezaszczepione; źródła: 

1. https://www.nejm.org/doi/full/10.1056/NEJMoa2108891 

2. https://www.medrxiv.org/content/10.1101/2021.05.23.21257679v1 

3. https://www.medrxiv.org/content/10.1101/2021.04.06.21254882v2 

4. https://www.sciencedirect.com/science/article/pii/S0092867421002269 

5. https://www.sciencedirect.com/science/article/abs/pii/S0092867421003676?via%3Dihub 

6. https://www.science.org/doi/abs/10.1126/science.abd7331 

7. https://www.science.org/doi/abs/10.1126/science.371.6527.329 

8. https://www.science.org/news/2021/08/grim-warning-israel-vaccination-blunts-does-not-defeat-delta 

9. https://www.youtube.com/watch?v=wDxXzo6msH0

 

Pojawił się również wariant Lambda, który według badań japońskich naukowców posiada jeszcze większą infekcyjność oraz immuno-oporność. Wariant ten może osiągnąć całkowitą oporność na szczepionki. Oznacza to, że może być on bardziej propagowany przez populacje zaszczepionych; źródło: https://www.biorxiv.org/content/10.1101/2021.07.28.454085v1.full

 

Ministerstwo Zdrowia w Izraelu poinformowało, że pojawił się u nich dodatkowy szczep AY3 wariantu delty cechujący się zwiększoną wirulencją; źródło: https://www.israelnationalnews.com/News/News.aspx/312068

 

W RPA wykryto kolejny wariant VOC, który cechuje wysoka kumulacja mutacji, który ma potencjał do całkowitej oporności na przeciwciała poszczepienne; źródło: https://www.medrxiv.org/content/10.1101/2021.08.20.21262342v2.full

 

Zresztą ludzkie koronawirusy mają naturalne skłonności, aby uciekać od przeciwciał układu immunologicznego. Dlatego zdarza nam się regularnie chorować na przeziębienia, ponieważ wirusy te szybko mutują. Dlatego też dotąd nie opracowano skutecznej szczepionki przeciwko ludzkiemu koronawirusowi; źródło: https://journals.plos.org/plospathogens/article?id=10.1371/journal.ppat.1009453

 

Teraz podają informacje, że powstał nowy wariant Mu, który ma jeszcze większą szansę na ucieczkę od przeciwciał i całkowitą szczepionko-oporność. No i tak to się ciągnie dalej i będzie, jeśli nie zatrzymamy tych nieszczelnych i niedoskonałych kampanii szczepień i nie wdrożymy protokołów leczenia hamujących wszystkie istotne mechanizmy wirulencji krążących wariantów SARS-CoV-2. Szczepionki, które nie sterylizują transmisji wirusa mogą jedynie potęgować dynamikę ewolucyjną w kierunku oporności na przeciwciała poszczepienne, tutaj raczej nie ma innej opcji, zwłaszcza jeśli takie szczepionki wdrażane są do populacji na taką skalę, największą w historii cywilizacji ludzkiej. W związku z tym nie mają one szans zapewnić nam odporności zbiorowej. Ludzie zostali po raz kolejny okłamani, ponieważ tak reklamowano te szczepienia. Tymczasem ich spadająca z czasem skuteczność i obecność przeciwciał nie w pełni neutralizujących niesie za sobą poważne ryzyko ADE (wzmocnienia zależnego od przeciwciał). Przed ADE ostrzegało już wielu czołowych badaczy. Ryzyko ADE pojawia się często przy nieszczelnych i suboptymalnie neutralizujących szczepionkach indukujących niedoskonałą ochronę. ADE to największy koszmar każdego wakcynologa. Rośnie liczba dowodów na to, że ADE staje się u biorców szczepionek coraz bardziej istotnym problemem, nad którym trzeba się pochylić.

 

Problem ten omawia m.in. ta publikacja:

 

"Infection-enhancing anti-SARS-CoV-2 antibodies recognize both the original Wuhan/D614G strain and Delta variants. A potential risk for mass vaccination?"; opublikowana Journal of Infection; źródło: https://www.journalofinfection.com/article/S0163-4453(21)00392-3/fulltext

 

Konkluzja pracy: "Podsumowując, ADE może wystąpić u osób otrzymujących szczepionki oparte na oryginalnej sekwencji białka kolcowego szczepu Wuhan (mRNA i wektorowe), a następnie narażonych na wariant Delta. Chociaż to potencjalne ryzyko zostało sprytnie przewidziane przed masowym zastosowaniem szczepionek Covid-19, zdolność przeciwciał SARS-CoV-2 do pośredniczenia w nasileniu infekcji in vivo nigdy nie została formalnie zademonstrowana. Jednak choć dotychczas uzyskane wyniki są raczej uspokajające, zgodnie z nasza najlepszą wiedzę ADE wariantów Delta nie zostało poddane szczegółowej ocenie. Ponieważ nasze dane wskazują, że warianty Delta są szczególnie dobrze rozpoznawane przez przeciwciała wzmacniające infekcję celujące w NTD, możliwość ADE powinna być dalej badana, ponieważ może ona stanowić potencjalne ryzyko masowych szczepień podczas obecnej pandemii wariantów Delta".

 

Patrząc jednak na to jak faworyzowane są obecnie te szczepionki, a także z racji specyfiki samego ADE, naprawdę ciężko stwierdzić, czy już nie mamy problemu z tym zjawiskiem. Sądzę, że ciężki przebieg COVID-19 lub różnych innych pulmonologicznych czy naczyniowych immunopatologii obserwowanych po szczepieniach, może być w istocie zjawiskiem ADE, ale personel medyczny nie został wyczulony, aby monitorować biorców szczepień pod tym kątem. Ciśnienie na szczepienia jest obecnie absurdalnie wysokie, na tyle wysokie, że sprzyja to fałszowaniu danych. Publikowałem już w jaki sposób CDC przestał uważnie monitorować infekcje przełomowe. Teraz okazało się, że CDC w statystykach każdego zaszczepionego, który 14 dni od szczepienia trafi do szpitala, traktuje się jako niezaszczepionego. Ponadto niedługo już zaszczepieni 2-dawkami, którzy nie przyjmą dawki trzeciej również będą traktowani jako niezaszczepieni. Uzyskałem również informacje od lekarzy, którzy twierdzą, że w niektórych szpitalach jest odgórna presja, aby nie wiązać hospitalizacji ze szczepieniem, a osoby z cięższym przebiegiem COVID-19, którzy trafiają do szpitala i są w pełni zaszczepieni, bywają ponoć oznaczani jako niezaszczepieni, aby nie psuć narracji lub reputacji ludzi, którzy już zaangażowali się w akcję wyszczepiania ludzkości. Choć ten ostatni argument jest anegdotyczny, mimo że pochodzi od medyków, to potrafię sobie wyobrazić ordynatora szpitala, który jest gorliwym zwolennikiem preparatów genetycznych i wraz z innymi niemniej gorliwymi zwolennikami wywierają presję na korzyść tych preparatów. Jak wspomniałem wcześniej, nic mnie podczas tej pandemii już nie zdziwi. Niestety takie działania jedynie obniżają naszą skuteczność w prawidłowym wykrywaniu ADE, a także jeśli sytuacja będzie dalej tak postępować, całkowicie zaburzy nam to monitorowanie ADE w ciągu dwóch najbliższych sezonów epidemicznych. ADE to zjawisko płynne uzależnione od kilku czynników m.in. spadkiem efektywności szczepień i przeciwciał neutralizujących. U osób, które uniknęły tego w wakacje przy zetknięciu z którymś z krążących wariantów teraz lub w najbliższej przyszłości, zjawisko ADE może wystąpić np. w ciągu tej lub następnej jesieni-zimy-wiosny.

 

Zjawisko ADE związane z wirusami typu SARS mediowane przez przeciwciała przeciwko proteinom S było opisywane już w literaturze naukowej. Warto sobie przeczytać tę publikację. Właściwie była to główna przeszkoda w opracowaniu szczepionki na SARS-CoV-1; źródło: https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC7092860/

 

Zwiastunami ADE będzie również rosnąca liczba infekcji przełomowych i zwiększający się 'viral load' u zaszczepionych. Patrząc na to jak postępuje ta sytuacja, staje się coraz bardziej zaniepokojony, ponieważ na początku twierdzono, że zaszczepieni mają niższe miano wirusa niż niezaszczepieni, później zaczęły wybuchać ogniska zakażeń wśród zaszczepionych, pojawiły się publikacje, że jednak 'viral load' u zaszczepionych jest podobny, co u niezaszczepionych. Natomiast teraz pojawiają się doniesienia, że niektóre klastry zakażeń wśród zaszczepionych mają miano wirusa wyższe lub dużo wyższe niż średnia u niezaszczepionych.

 

CDC: "Vaccination coverage among eligible Massachusetts residents was 69%. Approximately three quarters (346; 74%) of cases occurred in fully vaccinated persons"  Zobacz wartości Ct :/ Około 75% infekcji było wśród zaszczepionych, mieli wysoki 'viral load' oraz 80% hospitalizacji było wśród zaszczepionych... 

https://www.cdc.gov/mmwr/volumes/70/wr/pdfs/mm7031e2-H.pdf

 

Według tej publikacji zaszczepieni i niezaszczepieni rozsiewają wirusa w podobny sposób. Odkryto również zbliżone miana wirusa oraz że od bezobjawowych zaszczepionych udało się wyodrębnić czynnik zakaźny, co zasugerowało, że mogą oni roznosić wirusa; źródło: https://www.medrxiv.org/content/10.1101/2021.07.31.21261387v4.full-text

 

Wedle danych PHE (Public Health England) analizy na zbiorze danych pobranych w okresie 3-16 sierpnia 2021, ujawniają że 30,628 przypadków poniżej 50 roku życia zarejestrowano wśród niezaszczepionych i 34,390 przypadków u zaszczepionych poniżej 50 roku życia. Potwierdza to tylko, że szczepionki nie zapewniają żadnej istotnej ochrony przed transmisją; źródła:

1. https://assets.publishing.service.gov.uk/government/uploads/system/uploads/attachment_data/file/1009243/Technical_Briefing_20.pdf

2. https://assets.publishing.service.gov.uk/government/uploads/system/uploads/attachment_data/file/1012644/Technical_Briefing_21.pdf

 

Dodatkowo sukcesywnie spada jakość odpowiedzi przeciwciał po szczepieniu z czasem jak wyłaniają się nowe warianty. To stawia całą koncepcję szczepionki opartej tylko na pojedynczej strukturze S1, do tego bazującej na szczepie z Wuhan, w kiepskim świetle. Według danych z publikacji Horndler et al. szczepienie trzecimi dawkami wobec krążących VOC nie jest dobrym pomysłem, bo jedynie doprowadzi do szybszego pogorszenia odpowiedzi immunologicznej w przypadku zetknięcia się z wirusem w naturze; źródło: https://www.medrxiv.org/content/10.1101/2021.08.12.21261952v1.full-text

 

Przeczytałem interesującą publikację:

 

"Transmission of SARS-CoV-2 Delta Variant Among Vaccinated Healthcare Workers, Vietnam"; preprint z Lancetu;

 

Kontekst tych badań był następujący. Wiemy, że przypadki infekcji przełomowych wśród zaszczepionych nie są tak rzadkie jak się mówi. Regularnie wybuchają ogniska wirusa, gdzie osoby w pełni zaszczepione okazywały się superroznosicielami. Okazuje się, że takie ogniska mają charaktery klastrowy, czyli występują grupami. Mają miejsce w warunkach szpitalnych, ale również występują na imprezach, gdzie wstęp mają tylko osoby, które odbyły szczepienia. Zdarzają się też regularnie przypadki kiedy zaszczepieni zarażają niezaszczepionych, ponieważ wiele wskazuje na to, że są oni nosicielami bardziej zakaźnych wariantów i napędzają dynamikę ewolucyjną w domenie S1. Póki co literatura dotycząca infekcji przełomowych jest bardzo ograniczona, daje nam głównie wskazówki i pokazuje trendy jakich spodziewać się w przeciągu kolejnych miesięcy. Do tego nie pomaga gmatwanie w danych, które uskutecznia np. CDC, a które zaburzyło pełnoprawne i uczciwe zbieranie danych o infekcjach przełomowych wśród zaszczepionych.

 

Niemniej autorzy badania przeanalizowali wszystkie istotne prace na temat infekcji przełomowych dotyczących wariantu Delta (było ich 14). Spośród tych prac jedynie 6 odnosiło się do wariantu Delta. Jak zauważają sami autorzy, żadne z tych badań nie opisuje transmisji między zaszczepionymi, jedynie jedno badanie raportuje o transmisji między zaszczepionymi i innymi członkami gospodarstwa domowego. Ponadto tylko jeden papier porównuje miano wirusa między w pełni zaszczepionymi i częściowo zaszczepionymi w kontekście infekcji przełomowych wariantem Alfa i nie przedstawia żadnej różnicy między dwoma grupami. Jest też jeszcze jedna praca porównująca 'viral load' między zaszczepionymi i nieszczepionymi ludźmi zakażonymi wariantem Alfa, ale tam również nie wykazano różnic między dwoma grupami. Tylko jedna publikacja posiadała dane kontrolne bazujące na testach PCR po infekcji i stwierdzono niski poziom wirusa oraz krótki czas jego wydalania (2-7 dni) w przypadkach infekcji przełomowych, ale bez informacji o wariancie przyczynowym.

 

W związku z istotnymi brakami w danych na temat infekcji przełomowych, autorzy postanowili zbadać infekcje przełomowe wśród zaszczepionych i określić w jaki sposób osoby te transmitują wirusa i jakie noszą jego miano w ustroju. W tym celu zbadali jedno z takich klasterowych ognisk infekcji przełomowych wśród zaszczepionego personelu głównego szpitala zakaźnego w Wietnamie (HCMC) między 11-25 czerwca 2021 r, kiedy zarejestrowano 63 infekcje przełomowe. Autorzy objęli dokładną obserwacją wszystkie przypadki od ich najwcześniejszych faz po fazę hospitalizacji i zebrali szczegółowe dane dotyczące kinetyki mian wirusowych, neutralizujących przeciwciał i rozwoju symptomów klinicznych. By przeanalizować powiązanie epidemiologiczne i potencjał transmisji między zaszczepionymi pracownikami systemu ochrony zdrowia, autorzy przeprowadzili sekwencjonowanie całego genomu SARS-CoV-2.

 

Pracownicy szpitala byli jednymi z pierwszych w kraju, którym zaoferowano szczepionkę Oxford-AstraZeneca. Pierwsze dawki podano 8 marca 2021, a drugie w dwóch ostatnich tygodniach kwietnia 2021. 11 czerwca 2021 (7 tydzień po drugiej dawce) 41-letni członek personelu szpitala (pacjent 1) zaczął uskarżać się na bóle ciała i zmęczenie. Transmisja w społeczności mieszkańców miasta, w którym znajduje się szpital zaczęła rosnąć w maju 2021. Tego dnia przetestowano go i uzyskano wynik pozytywny na obecność SARS-CoV-2. Na uwagę zasługuje, że użyto bardzo niskich wartości Ct 18.5 dla reakcji PCR. Skriningiem PCR objęci zostali następnie wszyscy pracownicy szpitala, a proces ten zakończono 12 czerwca 2021. Uzyskano pozytywne wyniki od kolejnych 52 członków personelu szpitalnego, w tym wszystkich 6 członków, którzy dzielili biuro z pacjentem 1. Zgodnie z wytycznymi wietnamskiego rządu szpital został objęty kwarantanną na dwa miesiące (12-26 czerwca), podczas której nikt nie mógł wejść ani opuścić szpitala. Dalsze testy PCR personelu ujawniły jeszcze dodatkowych 16 pozytywnych wyników. Wykonano jednocześnie serologiczne testy na obecność bazujących na proteinie N przeciwciał dla SARS-CoV-2 wśród 683 członków personelu szpitala (włącznie z tymi, którzy zostali w placówce podczas lockdownu oraz przypadków infekcji), ale żaden nie okazał się dać pozytywnego rezultatu. Jestem ciekaw czy to nie sugeruje przypadkiem, że osoby zaszczepione mogą rozsiewać białko S1 (którego organizm staje się fabryką po szczepieniu) i to ono odpowiedzialne było za symptomy, a nie koniecznie zetknięcie z całym wirusem w naturze. Nadal mamy na ten temat bardzo mało danych, a niektórzy naukowcy donoszą o takiej hipotetycznej możliwości, czyli że zaszczepieni będą rozsiewać białko S1 po szczepieniu, nie wiadomo tylko jeszcze zbyt wiele o dynamice tego procesu, jaki może mieć (jeśli w ogóle) zakres. Zastanawiam się również, czy zetknięcie się osoby zaszczepionej z wirusem koronowym lub grypochodnym może u tej osoby stymulować ponowną produkcję białka S1 w ustroju i czy ma to jakiś wpływ na jego rozsiew. Jeśli ta hipoteza okaże się prawdziwa, to rozwijając objawy przeziębieniowo-grypowe osoba zaszczepiona może wydajniej rozsiewać wirusa wzbogaconego w kolce S1 (jeśli infekcja pobudziłaby organizm jego ponownej produkcji). Wówczas byłoby to nie lada problemem i oznaczałoby, że możemy spodziewać się z czasem regularnych klastrów infekcji wśród zaszczepionych. Takie osoby byłyby wówczas istotnie superroznosicielami i rozsadnikami wirusów. Czas pokaże. Wracamy jednak do badania.

 

Najciekawsze jego odkrycie dotyczyło zmierzenia miana wirusa wśród wszystkich 62 przypadków przełomowych. Spośród nich 49 wykazywało objawy chorobowe. Uzyskano od tych symptomatycznych pacjentów 23 kompletne sekwencje genomów. Uzyskane sekwencje należały do wariantu Delta, ale różniły się od ówczesnych sekwencji uzyskanych z przypadków transmisji pozaszpitalnej w mieście, co sugeruje, że trwająca transmisja miała miejsce między zaszczepionymi pracownikami szpitala. Miano wirusa osiągnęło maksimum około 2-3 dnia przed i po pojawieniu się klinicznych symptomów choroby z przedłużoną dodatnością PCR do 33 dni. Miana wirusa ('viral load') były 251 razy wyższe u zaszczepionych zakażonych wariantem Delta w porównaniu do szczepów wykrytych w Wietnamie pomiędzy marcem i kwietniem 2020 roku (czyli u niezaszczepionych osób). Poszczepiennie wzbudzone przeciwciała neutralizujące po drugiej dawce szczepionki i podczas diagnozy były niższe w porównaniu z niezakażoną kontrolą. Nie znaleziono również korelacji między posczepiennymi poziomami przeciwciał neutralizujących i mianami wirusa (tj. infekcyjności) lub rozwojem symptomów podczas infekcji. Ten brak korelacji między poziomami neutralizujących przeciwciał i szczytowym mianem wirusa sugeruje, że szczepionki nie zmniejszają infekcyjności przypadków przełomowych.

 

Jakby nie patrzeć jest to kolejny niepokojący marker w kierunku ADE, który trzeba uważnie monitorować, a także pokazuje nam, że zaszczepione osoby mogą bardzo wydajnie rozsiewać wirusa, szczególnie jeśli swobodnie poruszają się w społecznościach.

 

źródło: https://papers.ssrn.com/sol3/papers.cfm?abstract_id=3897733

 

Na razie tyle wystarczy. Ogólnie dane jakie do tej pory zebraliśmy rozbijają w pył zasadność i moralność wprowadzania paszportów szczepionkowych i dalszej segregacji sanitarnej ludzi. Cała reszta potężnych implikacji powyższych danych (i wielu innych problemów), najprawdopodobniej zamanifestuje się w ciągu kolejnych miesięcy. 

czwartek, 2 września 2021

Ucieczka immunologiczna i możliwe napędzanie dynamiki ewolucyjnej wirusa SARS-CoV-2 przez nieszczelne profilaktyczne szczepionki

Facebook zaczyna coraz mocniej cenzurować i usuwa na bieżąco różne moje wpisy. Dlatego wstawiam tutaj to co oni usuwają.

Coraz więcej źródeł zaczyna pisać o ucieczce immunologicznej oraz promowaniu powstawania nowych wariantów przez masowe kampanie szczepień szczepionkami nieszczelnymi i profilaktycznymi w tle aktywnej pandemii, rekombinacji i zwiększonej wirulencji patogenów podczas spłacania długów immunologicznych po lockdownach i sanitaryzmach.

Zrobiłem kilka grafik, aby jak najprościej przedstawić to zagadnienie wizualnie. Grafiki stworzyłem po angielsku, ale dodałem do nich tłumaczenie pod zdjęciem.

Grupa naukowa SAGE doradzająca rządowi Wielkiej Brytanii wydała dokument, w którym przewiduje pojawienie się nowych wariantów ucieczki immunologicznej. Kreślą różne scenariusze i przyczyny wyłonienia się immuno-opornych wariantów. Twierdzą, że prawdopodobieństwo takiego zdarzenia jest wysokie. Oczywiście nic dziwnego wiedząc, że szczepionki genetyczne nie zapewniają sterylizującej ochrony u większości biorców, a szczepionka umożliwiająca transmisję i przenoszenie wirusa pod ścianą wysokiej presji immunologicznej, to nie da się oszukać biologii i epidemiologii ewolucyjnej tutaj.

Przeczytałem cały ten raport: https://assets.publishing.service.gov.uk/government/uploads/system/uploads/attachment_data/file/1007566/S1335_Long_term_evolution_of_SARS-CoV-2.pdf

Czuję jakby krążyli wokół tematu, opisali część mechanizmów, ale nadal nie mogli napisać wprost, a wręcz musieli napisać, że nadal te szczepionki są znakomite w redukcji hospitalizacji i zgonów, lecz trzeba rozważyć skupienie się na szczelnych szczepionkach, które zredukują transmisję i infekcję oraz selekcję wariantów u zaszczepionych:

"Whilst we feel that current vaccines are excellent for reducing the risk of hospital admission and disease, we propose that research be focused on vaccines that also induce high and durable levels of mucosal immunity in order to reduce infection of and transmission from vaccinated individuals. This could also reduce the possibility of variant selection in vaccinated individuals".

Potem zalecają jednak dalej masowe kampanie szczepień tymi profilaktycznymi, nieszczelnymi szczepionkami, jakby ignorowali głównego prowodyra selekcji wariantów, którego mają przed nosem - czyli trwające od grudnia masowe szczepienia. Przecież mutacje w VOC (variants of concern) zachodzą gównie w domenie S1, właśnie tam, gdzie największą presję immunologiczną narzuca szczepionka. To było wielokrotnie wspominane w literaturze wakcynologicznej i łączącej epidemiologię ewolucyjną z wpływem immunizacji na procesy naturalnej selekcji. Ciężko mi uwierzyć, że eksperci z SAGE o tym nie wiedzą. Dlaczego czołowi wirusolodzy, którzy już od miesięcy o tym mówią, nadal są ignorowani? To pytanie retoryczne.

Niektórzy lekarze zaczynają już dostrzegać problem i czytać badania związane z tematem: https://www.news-medical.net/news/20210507/Immunosuppression-in-COVID-19-promotes-emergence-of-multiple-immune-escape-mutants.aspx

 

Fig. 1

SARS-CoV-2 dane filogenetyczne dla wyłaniających się rodowodów/linii genetycznych wirusa w czasie; Zielony okrąg symbolizuje trwające duże badania kliniczne trzeciej fazy szczepionek mRNA i adv-mRNA na ludziach w Brazylii, Wlk. Brytanii, RPA i Niemczech; Czerwony okręg (grudzień 2020) symbolizuje rozpoczęcie masowych szczepień na COVID-19;

Hipoteza: Masowe kampanie szczepień prowadzone przy użyciu nieszczelnych szczepionek na COVID-19 napędza dynamikę ewolucyjną pandemii dając paliwo pod selekcję mutacji w podjednostce S1, co jest podłożem pod hodowlę dla wyłaniających się nowych wariantów ucieczki immunologicznej.

Wąski target domeny S1 promuje wirus do wyłonienia mutacji w tle suboptymalnej odpowiedzi przeciwciał wobec silnej presji immunologicznej.

Nieszczelne szczepionki są w tym ujęciu szczepionkami profilaktycznymi, które nie zatrzymują transmisji i przenoszenia wirusa przez suboptymalne, nie w pełni dojrzałe przeciwciała neutralizujące.

Zatem niedoskonała/nieszczelna kampania wakcynologiczna dla całej populacji szczepionkami profilaktycznymi może prowadzić do wyłonienia/selekcji bardziej zakaźnych wariantów i zwiększającej się oporności na poszczepienne przeciwciała S-specyficzne.

Ponadto zanikające właściwości neutralizujące poszczepiennych przeciwciał specyficznych mogą strącić/poddać supresji wrodzoną odpowiedź immunologiczną, co w dłuższej perspektywie czasu będzie u coraz większej ilości zaszczepionych zwiększać viral load (ładunek wirusa), co może doprowadzić do ADE (wzmocnienia zależnego od przeciwciał).

Podsumowanie: Masowa immuno-terapia genowa za pomocą profilaktycznych kampanii szczepień wydaje się napędzać dynamikę ewolucyjną wirusa SARS-CoV-2 i procesy naturalnej selekcji, zmuszającej wirusa do selekcji specyficznych mutacji w tej części wirusa, którą szczepienia poddają największej presji.

 

Fig. 2

SARS-nCoV-2 - filogenetyczna dynamika mutacji w domenie S1 wirusa;

 

Fig. 3

SARS-nCoV-2 - filogenetyczna dynamika wyłaniających się rodowodów/linii genetycznych wirusa; Zielona linia symbolizuje trwające duże badania kliniczne trzeciej fazy szczepionek na COVID-19; Czerwona linia symbolizuje rozpoczęcie masowych kampanii szczepień mRNA i adv-mRNA w populacji ludzkiej (grudzień 2020);

 

Fig. 4

Graficzna reprezentacja dynamiki ewolucyjnej wariantów wirusa SARS-CoV-2 napędzanej mutacjami w domenie białka S1, głównego celu szczepionek mRNA i adv-mRNA na COVID-19; Wykres przedstawia progres w szczepieniach w populacji na 100 ludzi od momentu rozpoczęcia kampanii szczepień (czerwona linia - grudzień 2020);

 

Fig. 5

SARS-nCoV-2 - dynamika ewolucyjna względem progresji mutacji w S1 od momentu rozpoczęcia kampanii szczepień (czerwona linia); Wykres z prawej przedstawia progresję szczepień w populacji światowej od grudnia 2020; Wykres z lewej przedstawia potwierdzone przypadki COVID-19 na świecie od grudnia 2020;


Tutaj zebrałem do kupy co już publikowałem na tej stronie w tym temacie:

https://www.facebook.com/pijalniaziol/posts/1268924156872440

https://farmakognozja.blogspot.com/2021/06/czy-masowe-kampanie-szczepien-w-tle.html

https://farmakognozja.blogspot.com/2021/05/skutki-ludzkiej-interwencji-podczas.html

https://farmakognozja.blogspot.com/2021/05/szczepionki-na-covid-19-analiza.html

https://farmakognozja.blogspot.com/2021/08/notatki-polowe-covid-19-spadek.html

https://www.facebook.com/pijalniaziol/posts/1189551618143028

https://www.facebook.com/pijalniaziol/posts/1187038365061020